Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

ciekawy sd trip

ciekawy sd trip

Substancja: Salvia Divinorum


Doświadczenie: dawniej sporo MJ (teraz rzadziej, ale nie omijam), LSD, raz SD (nie za głeboko), alk, tramal, aviomarin ;) ...chyba tyle



Gdzie/jak: samemu (co raczej nierozważne), W domu, spontanicznie bez specjalengo przygotowania




Przebieg:


9 rano, ze snu wyrywa mnie listonosz. Otwieram drzwi, ukazajując mu zaspane oczy i spuchnięta twarz okalaną skołtuniałym włosami, skrzywioną w grymasie niezadowolenia. Syndrom dnia nastepnego :] Okazuje się, że ma dla mnie przesyłkę, a w środku, jak słusznie się domyślałem, SD ekstrakt 6X. Szybkie pokwitowanie, kasa ...i listonosza znika ...za drzwiami rzecz jasna ;). Zostaję sam na sam z Panną Szałwią. Już wiem, że plan konsumpcji w towarzystwie legnie w gruzach.



Tak też się staje. Nie dzwonię do kumpla, jak zakładał pierwotny plan. Miast tego wyciągam mojego mini-bongoska nabijam, a właściwie wsypuję do lufki (tej z bongoska) nieco eksraktu objętości mniej więcej ziarna grochu. Po chwili jednak dochodzę do wniosku, że to śmieszna ilość, jako, że jestem spory 1,95/~95kg, dosypuję do pełna, ubijam. Na oko wygląda na coś ponad 1 cm^3.



WEJŚCIE


Kilka oddechów i odpalam. Wszystko wciągam w jednym sporym machu. Przytrzymuje w płucach jakieś 30-40 sek i ...puffffffffff wypuszczam. Salvinorin przypuszcza atak juz w momencie rozpoczęcia wypuszczania dymu. Czuję jakby całe ciało, podczas tego wydechu, zaczęło się nagle zapadać jak gwiazda neutronowa. Udeża we mnie od środka "fala". Czuję jakby cała woda z organizmu miała się wypocić w tej jednej chwili (chociaż już po tripie stwierdziłem, że jestem suchutki :] ) Przestaję myśleć. Pole widzenie zawęża się, wszystko zaczyna falować. Krótki przebłysk świadomości: "Tadeusz, przesadziłeś" ;). Pole widzenia zawęża się w dziwny sposób, otóż z obrzeży tegoż pola zaczynają "nasuwać się" kwasowe, nielogiczne obrazy, wzory. Zdaje mi się, że dostrzegam w nich przebłyski innej rzeczywistość. Coś jakby z rogówki zmywało się bielmo tego świata, ukazując ten prawdziwy/inny (?). Kolejny przebłysk świadomości: odkładam bongoska i palniczek, które wciąż dzierżyłem w dłoniach i wstaję z krzesła. Bardzo dziwne uczucie. Jakby ciało było zrobione z wyjątkowo elastycznej, a przy tym żelowatej gumy. Tak jakbym czuł każdą komórkę ciała z osobna i wszystkie razem jednocześnie, jak z pewnym opóźnieniem dołączają do reszty ciała tworząc docelowo ciało w pozycji wyprostownej. Resztką świadomości odnajduję w moim własnym pokoju łóżko i kładę się na nim z towarzyszącym, podobnym, równie niezwykłym uczuciem co przy wstawaniu z krzesła. Każdy ruch ciała wywołuje podobne odczucia. Coś jakby ciało "smużyło", poczucie własnego ciała zostawiało po sobie materialno/czuciowe smugi.



TRIP


Skupiam się na tripie. Urywam rozpaczliwe próby mojego umysłu, próbującego trzymać się rzeczywistośći. "Rozkazuję" mu przestać się bronić i podążyć z prądem doznań (właśnie z takiej perspektywy się to u mnie odbywa. Umysł i ciało tracą nad sobą kontrolę, ale moje "ja" nie traci kontroli nad nimi... ciekawe czy ktoś zrozumie o co mi chodzi :] ) I teraz następuje coś ciekawego. Gwóźdź programu. Nie mam pojęcia jak to ująć w słowa, ale spróbuje. Przenoszę się zpowrotem do mojego (?!) czwatego wymiaru. W praktyce wygląda to tak, jakbym zasuwał na swoim ciele zamek błyskawiczny, wydostając się jednocześnie z mojego ciała - kokonu, powłoki utworzonej z zagiętej przestrzeni dwuwymiarowej w przestrzeni czterowymiarowej, w celu umożliwienia przebywania w przestrzeni trójwymiarowej. Hmmm.. Może inaczej ;). Czasem na filmach dokumentalnych możemy zobaczyć jak np. genetyk manipuluje pipetami i probówkami w zamkniętym, hermetycznym "akwarium" z wbudowanymi w jedną ze ścian rękawicami, które pozwalają wejść w "świat tego akwarium". W moim tripie ciało było czymś na kształt takiej właśnie rękawicy. Pozwalało na wejście z 4 wymiaru w 3 wymiar. Ciężko mi to wytłumaczyć. Te wymiary to taka analogia, żebyście złapali obraz :), bo w sumie nie wiem jak zdefiniować te światy. Z tamtego świata już niewiele i mętnie pamiętam (pomimo, że podróż odbyłem parę godzin temu). Teraz "na sucho" po prostu nie jestem w stanie przywołać w swojej wyobraźni tych przeżyć, to wykracza poza moźliwości umysłu bez dopalacza w postaci SD. Pamiętam, że: znajdowałem się w zupełnie innym świecie, na pewno znajdowały się tam inne osoby (?), na pewno się z nimi porozumiewałem i na 99% nie były to "nowe znajomości". Świta mi, żę się z nimi na koniec pokłóciłem i w przypływie złości rozsunąłem z powrotem zamek błyskawiczny na moim ciele lądując we własnym pokoju. Jeszcze przez moment mam uczucie jakby mnie ktoś szarpał (?) (z "tamtej" strony). Coś w stylu "ziemskiego": "Nie trzaskaj mi drzwiami przed nosem!" Takie udowodnienie, że ostatnie słowo i tak należy do współkłócącego się, a moje zachowanie było bezczelne. I przez moment na prawdę zrobiło mi się jakby głupio, że tak bezceremonialnie uciąłem dyskusję i rozsunąłem suwak.



ZEJŚCIE


Loty z minuty na minutę stają się coraz niższe i niższe, trip schodzi. Pod zamkniętymi powiekami wciąż przewijają się różne filmy, przeważnie są to okienka na, jakby to określić, same dziwne miejsca przypominające "nasz świat". A to rozglądam się po niezwykłym pokoju z nieskończenie zawiłą strukturą powierzchi ścian i mebli, a to jestem w dziwnym lesie z dziwnym roślinami, ale żadne postacie się już nie pojawiają. W końcu mogę wstać, pozbierać myśli. Przetrawić tripa i wrócić do życia. Mam wrażenie, że całość trwała parę godzin, ale rzut oka na zegarek wyprowadza mnie z blędu. Niecałe pół godziny.



Nie chce mi się już opisywać moich koncepcji n.t. sensu/znaczenia tripa. Powiem tylko, że przez jakiś czas przemykały mi przez głowę myśli z rodzaju tych, że SD i podobne psychodeliki to jakby furtki do prawdziwego świata, a rząd czy coś podobnego zabiega o własny interes jakim jest zniewolenie ludzi w tym świecie, odcinając ludziom dostęp do SD i podobnych. Ale który tripper takich myśli nie miał :)



PODSUMOWANIE jeszcze walne:


SD to naprawdę potężny psychodelik! Zażyłem go tylko dlatego, że nigdy (no może mając 15 lat po przeczytaniu "Kongresu futurologicznego", czy podobnych książek, i w okresie zastanawiania się nad sensem życia i realnością świata ;) [ale to już dawno minęło]) nie miałem problemu z określeniem co prawdziwe, a co nie, kim jestem i dlaczego żyję. Nie miałem też nigdy skłonności schizofrenicznych, paranoidalnych etc. Ale tym, którzy często miewają takie właśnie rozterki, tym którzy mają problemy natury psychicznej... TYM LUDZIOM STANOWCZO SD ODRADZAM !!! To jest poważne ostrzeżenie. Zero przymrużenia oka. Możecie się nie pozbierać po głębokim i wysokim tripie ! Zostańcie przy MJ.



Ja do SD jeszcze wrócę i polecam ją, ale tylko ludziom, którzy mają wszystko poukładane w swojej swerze psychicznej.



...a wracam jutro, bo mi jeszcze co nieco zostało, tym razem glębiej i nie samemu... wszystko opiszę :)




pozdrawiam, miłych lotów i poznawania siebie życzę sobie i Wam ...gleek

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media