Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

wykupiliśmy wszystkie tubki

wykupiliśmy wszystkie tubki

Nazwa substancji: klej butapren, butaprem, jakiś ruski;


poziom doświadczenia użytkownika: oj, będą tabletki, gaz ronson, gaz za

2,50, butapren, alkohol, baka i chyba to wszystko;


dawka, metoda zażycia: wdychanie oparów przez torebkę;


Set & setting: zwykły szary dzień, zero doła można powiedzieć, że fajnie

jest.





Pierwszy raz spróbowałem kleju w te wakacje, a dokładniej 2 tygodnie przed

zakończeniem, kleiłem akurat dętkę, a że zostało jeszcze dużo postanowiłem

spróbować (akurat byłem na wsi więc nie było zioła, ani nic, więc trzeba

było się tym zadowolić). Razem z kumplem, który mi o tym opowiedział

postanowiliśmy pójść do opuszczonego domu zaraz za moim podwórkiem. Zbliżał

się wieczór. Przygotowaliśmy sobie miejsce, siadamy. Chwila podniecenia i

wlewamy klej do samary. Na raz, dwa, trzy startujemy i słowo się żekło.

Pierwszy buch i jakiś dziwny smak, ślinę, która się zbierze wypluwamy na

ziemię. Dalsze buchy. Już nas muli i słyszymy echo. Oczywiście spodobało nam

się to i nie mięliśmy zamiaru przestawać, kilka chwil później włącza nam się

muzyka, której teraz nie potrafię odtworzyć, jest coraz lepiej. Kilka

kolejnych buchów i zaczyna się. Czuję się jakbym nie był w sobie (bardzo

przyjemne uczucie!). Wkręca się pierwszy halun: patrzę na obraz i widzę na

nim całkiem coś innego niż jest narysowane w rzeczywistości, ale to nic w

porównaniu z tym co się miało stać później. Tracę świadomość, wydaje mi się,

że jestem jakby cegłączymś w podobie, a może już umarłem? I żeby się z

tamtąd wydostać muszę na moje miejsce wciągnąć inną osobę. Na moje szczęście

były tam jeszcze dwie osoby, które miały nas pilnować. Jedną z nich

zawołałem i wciągnąłem ją tam. Byłem szczęśliwy, że udało mi się z tamtąd

wydostać. Obudziłem się bo kolega, który zajął moje miejsce spytał się mnie

co ja robię? Nic nie odpowiedziałem, bo doszedłem do wniosku, że to był

tylko niemiły film. Po ochłonięciu umówiliśmy się, że drugi raz spróbujemy,

ale tym razem w innym pomieszczeniu. Na drugi dzień. Tak jak się umówiliśmy

tak zrobiliśmy. Przenieśliśmy krzesła do drugiego pokoju i zaczynamy.


Początek taki jak wczoraj tylko tym razem inne haluuny (zapomniałem dodać,

że była tam mała piwnica, coś takiego jak szambo bez pokrycia). Patrzymy w

piwnicę i na ścianie zaczynają pojawiać się graffiti. Wstajemy, podchodzimy

bliżej i czytamy co jest tam napisane. No dobra, graffiti znikło, na dzisiaj

koniec, reszta jutro. Minęła noc i wracamy do tego domu. Zajmujemy pozycję i

kiramy. Tym razem widziałem robotnika, który buduje w piwnicy coś z cegieł

(całkiem nowych!!). Powoli przesuwa się przez piwnicę z jakimś cementem na

plecach i sie do nas uśmiecha. Ja mocno wkurwiony zaczynam ciężko na niego

bluzgać (dobrze, że rodzice nie usłyszeli!). Po chwili opanowałem się i

kiraliśmy dalej. Widze rodzine tego kolegi co z nim kiram. Mówią coś do nas

(nie pamiętam co, ale chodziło o klej bo zauważyli u nas torebki). Jedynie

ja ich widzę i rozmawiam z nimi. Kumpel patrzy zdziwiony na mnie, a ja się

budzę i wszystko mu tłumaczę. Dobrze, że to był tylko halun. Ufff...


Do końca wakacji klej braliśmy regularnie, aż wykupiliśmy wszystkie ze

sklepu. Po wakacjach zrobiłem sobie przerwę, nie długą, ale zrobiłem.

Braliśmy go jeszcze przez jakiś czas po przerwie, ale nie ma co opowiadać.

Opowiem teraz to co działo się przez moje ostatnie trzy spotkania z

butaprenem. Jest poniedziałek. Kupiliśmy klej, ale dziwną nazwę miał, bo

nie butapren, ale butaprem. No nic, nie zraziliśmy się. Poszliśmy na pewną

ulicę w Łodzi do krzaków. Wypełniamy samare i kiramy. Wydaje mi się, że

jestem na jakimś innym osiedlu u koleżanki, ale nie wiem co tam robię (po

tym dziwnym kleju prawie nic nie pamiętasz!). Ocuciłem się, aha dziwne jest

to, że budziliśmy się w tym samym momencie. Dolaliśmy kleju i jazda, tym

razem widze malarzy którzy na murku (którego w rzeczywistości nie ma) malują

napis ŁKS ****** (w tym miejscu (*) jest nazwa mojego osiedla). Nie wiem

dlaczego, ale biję im brawo. W między czasie kolega mój kilka razu wstał i

upadł, więc musiałem przestać fantazjować i go pilnować trzeba.


Drugie spotkanie, tym razem u mnie w piwnicy z ruskim klejem. Siedzimy przy

zapalonym świetle, kiramy i widzę jakąś wojnę małych ludzików, później

sygnalizację świetlną, która pozwala atakować (zielone-atakujesz,

czerwone-ciebie atakują). Wojna się skończyła i zacząłem widzieć wokół

wszystkiego czerwone obwódki (takie kółka? ułożone obok siebie wzdłuż

przedmiotów). No nic, powoli się przyzwyczajam, ale musimy wyjść z piwnicy

bo robotnicy czegoś tam szukali i nie chcieliśmy aby nas złapali. Przez ten

czas poszliśmy kupić jeszcze jedną tubkę, ale tym razem polski butaprem.

Czekamy, aż piwnica będzie pusta i włazimy, ale tym razem światło

pozostawiamy zgaszone. Rozpoczynają się haluuny, a raczej wspomnienia.

Patrzę na swoją piwnicę i widzę czarno-białe obrazy z dzieciństwa (po gazie

miałem coś podobnego tylko mała różnica, zamiast obrazu słyszałem głosy),

które się na prawdę wydarzyły! Ogarnia mnie wzruszenie czy coś takiego, ale

klej się skończył :(.


I teraz jak na razie ostatnie spotkanie. Jesteśy u kolegi w piwnicy, przy

zgaszonym świetle kiramy i patrzymy komuś przez drzwi do komórki, ale tam

zamiast normalnych kwiatów, było oko wszechświata podłączone do jakichś

maszyn, później głowa dziecka. Następnym filmem był byk zamknięty w komórce

obok, który się zdenerwował i chciał z niej wyjść, ale wydostały się na

nasze szczęście tylko rogi. Uff... Kolejna dolewka kleju i kiranie. Tym

razem w komórce jest jakaś winda, a obok niej po dwóch stronach przyciski z

wizerunkami różnych postaci z dragon balla, tsubasy :) Nie wiemy do czego to

ale wybieramy z kolegą po postaci (przez cały czas mięliśmy wspólne filmy,

to samo widzieliśmy!! Co jeszcze nigdy nam się nie zdarzyło). I nagle

pojawiają się one w windzie (w dalszym ciągu widzieliśy to samo), a ta winda

rusza do góry, po kilku sekundach zjeżdża na dół i wiemy, że jest koniec

walki. Wybieramy kolejne postacie i dalej to samo. Graliśmy w to dotąd,

dokąd nam się klej nie skończył :). A później nie mogliśmy wydostać się z

piwnicy (to już na serio!) bo nie mogliśmy zamka otworzyć.





Jak widzicie nasze historie są fajne... Mamy chęć jeszcze spróbować, ale na

razie nie mogę wychodzić z domu :(.





Ocena: 3+


+ sama czynność wciągania;


+ filmy, które są dość długie i ciekawe;


+ cena (od 1,50zł do 2,30zł);


+ ogólnodostępność;


+ raz na jakiś czas można;


+ jeszcze kilka, ale nie pamiętam :P


- silnie uzależnia;


- niszczy płuca, mózg, szare komórki, wątrobę;


- mogą cię złapać gdy jesteś zmulony;


- zapach, który pozostaje we włosach i tchawicy;


- na pewno są jeszcze inne.





P.S). Zdarzały wam się kiedyś wspólne haluny?


P.S. 2) Czekam na komentarze.

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media