Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

zbawienna moc psylocybiny cz.ii - kolejna przygoda

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
Około 2.5g suszonych cubensis z growkita
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Codzienna depresja
Wiek:
27 lat
Doświadczenie:
nikotyna (10 lat)
kofeina (12 lat nadużywania)
etanol (ongiś sporo nadużywania)
marihuana (5 lat częstego stosowania)
psylocybina (kilka razy)
DMT (kilka razy)
MDMA (około 50 piguł)
amfetamina (rok nadużywania)
kokaina (raz)
dekstrometorfan (72 paczki Acodinu jak dotąd)
kodeina (około 90 razy po 240mg)
beta-ketony (3x)
dimenhydrynat (raz)
gałka muszkatołowa (raz)
LSD (3x)

zbawienna moc psylocybiny cz.ii - kolejna przygoda

Grzybów nie jadłem już dość długo, więc, gdy udało mi się znaleźć nowego czarodzieja, byłem bardzo podekscytowany. Odliczyłem sobie "na oko" 2.5g i zaaplikowałem do ust. Uwielbiam ten smak, więc chrupałem je tak długo, aż całkowicie się rozpuściły.

Przyjaciółka obok, na swój pierwszy raz, dostała około 1.1g.

Dzięki grzybom udało mi się rzucić już trochę używek, zaś teraz chciałem zrobić coś ze swoją depresją. Grzybienie jest u mnie rzadkością i zawsze staram się w pełni wykorzystać ten potencjał.

Zaczęło się od fizycznej ekstazy, chociaż jak ja to określam: "jeśli po MDMA jest przyjemność, to po grzybach/DMT jest boskość". Oprócz owej boskości, dochodzi oczywiście świetny humor, trochę głupawka. Gdy zauważyłem pierwsze efekty wizyjne, napisałem do znajomego, że wpadam doń na chatę. 

Trochę się rozpisaliśmy, a ja w międzyczasie podziwiałem rzeki na panelach w pokoju, a także fraktalne wzorki na swoim ciele.

Dopiero, gdy miałem wyjść, przyjaciółce się załadowało. Zrobiło się jej bardzo zimno, więc wpakowałem ją pod kołdrę i doglądałem jej przez następną godzinę. Byłem, wg niej, cały pokryty azteckimi wzorkami. Ona sama zaś mówiła, że staje się mną, potem "tym grzybem", następnie całym światem. Ego zanikało jej nieustannie, kontakt był prawie niemożliwy. 

Po jakimś czasie musiała iść do toalety, zatem odeskortowałem ją w jedną i drugą stronę. Jak mi potem mówiła, nie wiedziała za bardzo gdzie jest, a siedząc na WC, miała wrażenie, że siedzi na bardzo wysokim murku, a przed nią jest przepaść. 

Gdy udało się nam ostatecznie wyjść, zajęliśmy się obserwowaniem, jak ulice przybliżają się i oddalają, przechylają na boki, a ściany każdego budynku oddychają. Szczecin na deksie jest przepiękny, ale Szczecin na grzybach jest CUDEM. 

Odpaliliśmy Entheogenic na słuchawki i po tym, co przeżyliśmy, ustaliliśmy, że więcej nie będziemy słuchać tego cuda na trzeźwo. Kolejna godzina upłynęła nam na śmiechu, podziwianiu wizuali oraz wymienianiu się doświadczeniami. 

Gdy nastąpiło typowe (przynajmniej dla nas) grzybowe zejście, gdzie pojawia się lekki dyskomfort, a cała wyparta część jaźni wychodzi na wierzch, usiedliśmy, aby odpocząć i porozmawiać. Tutaj już Entheogenic zwolniło miejsce dla zespołu TOOL, a ich utwory takie jak "Schism", "Jambi" czy "46&2" idealnie opisywały nasz stan.

Trochę rozmów, płaczu, rozkmin, ale okazało się, że za dużo nowego się nie dowiedzieliśmy - i tak wiemy o sobie nawzajem chyba wszystko. Jedynie ze mnie uleciały nowe fakty, ale to normalne, bo ciężko jest komuś takiemu jak ona zrozumieć chorego psychicznie łba, jakim jestem. Może i nie powinienem grzybić, gdyż złapałem nawet krótką psychozę pod koniec i mimo jej wsparcia, racjonalizowałem swoje samobójstwo przez dobry kwadrans.

Ze strony przyjaciółki zaś, mimo lekkiego strachu przed psychodelią, doświadczenie było bardzo udane. Po tak małej dawce zanik ego, to coś, czego bardzo zazdroszczę.  Mam tez nadzieję, że jej przykład wbije do głowy pseudo-szamanom, żeby nie dawali nikomu większych dawek na pierwszy raz. Zazwyczaj ci samozwańczy, oświeceni guru są powodem bad tripów.

Wcześniej próbowała ze mną MDMA i marihuany, które oceniła dość pozytywnie, a także DXM, który na nią nie zadziałał - 3 godziny trawienia i walk i organizmu z ogromnym zimnem, a potem przeszło i bez efektu. Uznała w sumie tak jak ja, że nie ma nic lepszego od grzybów. Body high, przynajmniej u nas, jest lepszy od MDMA, takich wizuali przy takiej trzeźwości nie daje nic innego, a na następny dzień człowiek czuje się nawet lepiej, niż gdyby nic nie zażył.

Ten stan utrzymywał się jeszcze około godziny, zaś w sferze wizyjnej już prawie nic nie było. Koniec końców po około pięciu godzinach od spożycia, stwierdziliśmy zgodnie, że nie czujemy już żadnych efektów, więc się zwijamy.

Grzyby nie działają na dopaminę, w przeciwieństwie do LSD czy DMT. Byłem pewien, że efekty będą bardzo różne od tych, które osiągam przy pomocy "boskiej cząsteczki". O ile LSD totalnie mi się nie podoba, robi za duży mindfuck i trwa za długo, o tyle nie zauważyłem żadnej różnicy w działaniu DMT i grzybów, przynajmniej na moich dawkach. Organizm na pewno sam wyrzucił sporo dopaminy, bo czułem się tak, jakby wziąć kilka sekund peaku DMT i rozciągnąć je w czasie na dobre dwie godziny. Super sprawa.

Im dłużej czytam i im więcej próbuję, tym bardziej wydaje mi się, że kilka dodatkowych receptorów do których substancja ma powinowactwo, wpływa mniej na trip, niż nasze nastawienie i otoczenie. Czułem bowiem dopaminę przez większość podróży. Zresztą mimo rzekomego endogennego DMT, to jednak grzyby towarzyszą naszemu gatunkowi co najmniej od dziesięciu tysięcy lat, a pewnie i dłużej, gdyż ciężko znaleźć jakiekolwiek źródła "malowane" z dalszej historii. Dlatego też moim skromnym zdaniem, to grzyby, nie DMT, nie LSD, nie inne psychodeliki, są kluczem do dalszego rozwoju naszego gatunku. Musimy nauczyć się wykorzystywać je do leczenia uzależnień, depresji i innych schorzeń.

Skoro jakiś ćpun ze Szczecina wyleczył się z depresji sam jedną dawką grzybów, to przy wsparciu dobrego psychoanalityka, naprawdę możemy pomóc milionom osób na to cierpiących. I oczywiście, nie u każdego to zaskutkuje, ale chyba oczywistym jest, że lepsze to, niż trucie się lekami całe życie.

Od tego czasu minęły już niecałe 2 tygodnie, a ja z człowieka chcącego ze sobą skończyć, zmieniłem się w uradowane życiem dziecko. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy i wdzięczny za życie, a także nigdy nie widziałem w sobie niektórych wad, które wcześniej wyparłem - teraz zacząłem nad nimi pracować. Innymi słowy, wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku, a psylocybina po raz kolejny pozwoliła mi wrócić na właściwy tor. I nadal uważam, że grzyby świetnie pomogą z depresją i uzależnieniami, ale trzeba robić to odpowiednio rzadko, w dobrym towarzystwie, nie miksować i nie przesadzić z dawką. Jak ktoś wpierdala grzyby co tydzień i nazywa je "świętym pokarmem, który go leczy", to prawdopodobnie będzie tak żreć kolejne kilka lat i nic w jego życiu nie zmieni się na lepsze, poza coraz to większym odklejeniem.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
27 lat
Set and setting: 
Codzienna depresja
Ocena: 
Doświadczenie: 
nikotyna (10 lat) kofeina (12 lat nadużywania) etanol (ongiś sporo nadużywania) marihuana (5 lat częstego stosowania) psylocybina (kilka razy) DMT (kilka razy) MDMA (około 50 piguł) amfetamina (rok nadużywania) kokaina (raz) dekstrometorfan (72 paczki Acodinu jak dotąd) kodeina (około 90 razy po 240mg) beta-ketony (3x) dimenhydrynat (raz) gałka muszkatołowa (raz) LSD (3x)
Dawkowanie: 
Około 2.5g suszonych cubensis z growkita

Odpowiedzi

LSD trwa za długo? Nieco dłużej niz grzybki. Wolisz grzybki od innych psychodelików, w porządku masz prawo do swojego gustu, ale proszę Cię nie dorabiaj sobie do tego jakiejś dziwaczej ideolgii o dalszym rozwoju gatunku! Dziwisz się, że na koleżankę grzbyki podziałały tak mocno, nie zapominaj, że ta sama dawka dla ludzi różnych płci i różnej wagi może zadziałać inaczej. No i tu jeszcze moim zdaniem dochodzi brak doświadczenia.

Cóż za odklejeniec, aż mi słów brakuje.

 

1. Tak trwa za długo, to jest moja subiektywna ocena i chuj Ci do niej, jeśli na Ciebie działa inaczej. Czepiasz się subiektywnych kwestii w prywatnym TR?

 

2. Dziwacznej ideologii? Napisałem o wykorzystywaniu psylocybiny przy leczeniu depresji i uzależnień, czego obecnie nie robimy i trujemy ludzi różnymi lekami albo ćpaniem substytucyjnym. Masz problemy z czytaniem?

 

3. Dziwię się? Napisałem, że zazdroszczę, że niska dawka tak na nią działa. Brakowało Ci już czegoś, do czego można się dojebać?

 

A kwestia braku doświadczenia, wagi i innych rzeczy jest oczywista. Chciałeś zabłysnąć? To może nie oczywistymi rzeczami.

Dawno tak niskiego poziomem komentarza na tej stronie nie było. 

Spokojnie Ci napisałem a Ty odpowidasz jak jakiś popapraniec.

Ad1. Przeiceż w swoim poście nie odbieram Ci prawa do własnej oceny nawet napisałem: "w porządku masz prawo do swojego gustu" Zwracasz mi uwagę na problemy z czytaniem a jak wiedzę sam masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem. I niczego się nie czepiam tylko spokojnie chciałem tu wyraźić swoją włąsną opinię dotyczącą długości działania obu substancji.

Ad2. Pozwól, że zacytuję co napisałeś w raporcie "Dlatego moim skromnym zdaniem, to grzyby......są kluczem do dalszego rozwoju naszego gatunku." Bo nie, nie mam nic przeciwko używaniu grzybków w terapiach przy różnych schorzeniach, ale ten konkretny cytat jaki przytoczyłem można zrouzmieć jako jakiąs ideologię, że każdy powinien się raczyć grzybkami aby osiągnąć jakiś wyższy poziom, a z tym już nie koniecznie się zgodzę.

Ad3. Ok tu się mogę przyznać, że Cię nie zrozumiałem, ale nie chodziło mi o to, żeby się Cibie czepiać, czy też pastwić się nad Tobą, ale dać Ci poradę na przyszłość, poradę jak widzę nie potrzebną, ale tak samo niepotrzebne były tutaj Twoje nerwy. Dodam, że po tym jednym raporcie nie mogę wiedzieć jaką posiadasz wiedzę na temat grzybków, już się spotkałem z osobami co nie ogarniają kwesti takich jak: wpływ wagi ciała na moc tripa.

Podsumowując. Nie chciałęm wchodzić z Tobą w spór, tylko na spokojnie wyraźić swoją opinię, to że zaregowałeś tak nerwowo, dla mnie jest dowodem, że jednak nie powinienieś się sam leczyć grzybkami tylko iść jednak do jakiegoś specjalisty, bo nie jest z Tobą dobrze.

Komiczne. Wiesz co to jest metafora? Wątpię żebyś w każdym czytanym tekście rzeczy pokroju "klucz do dalszego rozwoju..." interpretował dosłownie. Zamiast toczyć dalej burzę może przyznaj się, że chciałeś zaczepić i Ci nie wyszło. Tym bardziej też, że propo ad3 - nie ma w moim TR ani jednego słowa o tym, że dziwi mnie reakcja przyjaciółki na małą dawkę. Po czym tworzysz chochoła w komentarzu "dziwi Cie, że [..]" żeby wcisnąć na siłę swoje "a nie pomyślałeś może o wadze ciała" itd. 

Co do pierwszego - tak, źle robisz. TR to TR, opisałem moje odczucia co do długości działania, u każdego jest inaczej, a Twój komentarz sugeruje jakobym był w błędzie i OCZYWISTYM FAKTEM byłoby że tylko nieco dłużej działa kwas. Swoje wnioski zachowaj na swoje TR.

Zresztą jebać już to bo też wczoraj popiłem trochę i nie ma sensu tego ciągnąć. A sam się czepiam jak ktoś tak robi. Agresja z mojej strony bez sensu, przekaz zostaje.

Zazdroszczę ludziom na których działają takie dawki grzybów, ja po 1,1g nic bym nie poczuł a 2,5 lekko aby by mnie poklepało, ostatnio zjadłem 73g świeżych i mimo że miałem mocno i nie mogłem się skupić na niczym a moje myśli i uczucia wręcz eksplodowały to wiedziałem mniej więcej co się dzieje, tylko na przykład jak mieliśmy wyjść to kolega musiał mnie spakować

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media