Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

jazda zbiorcza lsd x 3

jazda zbiorcza lsd x 3

oka wkręciuem sie w klimat i postanowiuem przedstawic opis wlasnych doswiadczen z LSD ;) całość podzieliuem na 3 czesci - bo byly to 3 różne jazdki... moja pierwsza, jedna ze środka i ostatnia.

myślę że da to jakiś obraz całości i pomoże wam chociaż w cześciowym zrozumieniu tematu...





1. mój pierwszy raz był dobrych pare lat temu.... był wieczór, środek tygodnia (chyba środa) - qmpel miał urodziny i urządzał małego grilka w plenerze....


razem z innym kolesiem wrzuciliśmy po pół papierka pod język i czekaliśmy...

byuem troche poddenerwowany - f koncu to był debiut - po jakiejś godzinie zaczela sie jazda.... najpierw śmiechawa i ogólna zlewka z wszystkich osob bedacych na imprezce.... potem zaczeliśmy łapać jakieś krzywe jazdy i postanowiliśmy pojechac do miasta(?) sam nie wiem po co ale chyba chodziuo nam o duże ilości światełek :) - padło na dworzec. tam niezły klimat - wchodzimy do przejscia podziemnego a tu nagle korytarz się wygina... unosi sie i dziwnie skreca..... po jakims czasie postanowilismy jednak wrocic na lono natury.... leżąc na trawie, w nocy, obserwowaliśmy niebo i gwiazdy - pełna kontemplacja wszechświata - dziwny klimat... leżymy sobie a tu nagle słyszę czyjąś rozmowę?? przestraszyuem sie troche bo bylismy sami w okolicy.... odwracam głowę i widzę że jakieś 300 m od nas siedzą na ławce jacyś ludzie.... daleko - ledwo ich widać ale ja słyszuem ich rozmowe jak by byli tuż obok....


ok 3-4 nad ranem trip zszedł a ja wymęczony poszedłem spac. następnego dnia w robocie byłem zjebany i niewyspany ale byuo warto :)





2. ta akcja odbyła się nad naszym pięknym Morzem Bałtyckim i chyba dlatego utkwiła mi tak mocno w pamięci. dokładnie było to w Słowińskim Parku Narodowym - Mieszkaliśmy pod Łebą i zrobiliśmy sobie wycieczkę na ruchome wydmy (jakieś 15 km plażą). Razem z moją drugą połową M. zarzuciliśmy po pół papierka - chyba był to kondomik ;) jazda była pełna niesamowitych odczuć i przeżyć.... kontakt z naturą.... z morzem był zajebisty... czuliśmy się jak istoty które tam mieszkają i żyją. po dotarciu na wydmy byliśmy juz calkowicie załatwieni - wydawauo mi sie ze jestem na pustyni.... wszędzie tylko piasek..... pełno piasku..... w penym momencie zobaczyuem że z oddali, zza wydm wyłania sie kilkuosobowa grupa która powoli zmierza w naszą stronę.... potraktowaliśmy ich jak fatamorgane i nawet jak któryś z nich się cos nas spytau - nie zareagowaliśmy - niezły klimat. W drodze powrotnej, a była ona baaaardzo długa obserwowaliśmy powolny zachód słońca.... kolory, wzory jakie sie tworzyły na wodzie były niesamowite....piasek żył własnym życiem - drobinki poruszały się i tworzyły niesamowite kompozycje. f końcu po dotarciu do domku byliśmy mocno zrąbani, ale nadal lekko zakręceni. przez jakies 2 godziny lezelismy jeszcze i opowiadalismy sobie nasze jazdy. Był to chyba najprzyjemniejszy trip jakiego doświadczyem...





3. ostatni papierek zjaduem również nad morzem ale trochę cieplejszym :)) było bardzo gorąco, wręcz duszno, razem z M. postanowiliśmy zjesc po całym papierze.... akcja była szybka - godz 17 start, ok 19 zrobiło sie milutko ;) powietrze bylo juz nieco chłodniejsze a morze stauo sie bardziej tajemnicze..... był to chyba trochę słabszy kwas, bo miauem jazde porownywalną z jazdami po połówkach.... ale i tak było bardzo dobrze. włóczyliśmy się po plaży i w końcu dotarliśmy na pomost z którego w ciągu dnia startowali lotniarze i spadochroniarze ciągnięci za motorówkami...... pomost wychodził dosc daleko w morze.... położyliśmy sie ...... poczułem bliski kontakt z morzem, ziemią.... rozumiałem wszystkich, wiedziałem co robię źle i co musze poprawić w swoim życiu.... w sumie głębokie fazy, ale bez negatywnych schiz. Potem poczułem sie jak małe dziecko.... siedziauem w wodzie do kolan i smiauem sie..... dookoła było już zupełnie ciemno, a morze wyglądauo dość mrocznie....jednak nie czułem lęku, tylko radość z bliskiego kontaktu z naturą..... M. trochę łapała ciśnienie że mnie gdzieś woda porwie ;) ale bez większych problemów się uspokoiła... Ja tez po wyjsciu z wody troche ochlonąłem i razem postanowiliśmy obserwować niebo.... gwiazdy migotały jak szalone a morze szumiało kojąco.... po jakiejś godzinie czy dwóch poszliśmy do naszego hotelu i to by było na tyle





Teraz małe podsumowanie.....


LSD otwiera oczy na pewne sprawy, pomaga nam dostrzec kwestie które trudno dojrzeć na realu. Ja uświadomiłem sobie że jest wiele rzeczy które robię źle, chociaż nie jest wcale łatwo je zmienić. Podczas jazdy wszystko wydaje się oczywiste, takie łatwe do zrozumienia, umysł na jakis czas zrzuca okowy, jest naprawde wolny. IMO jeśli nie masz większych problemów ze swoją psychiką, to nic złego cię nie dopadnie, spoko. Aha jeszcze jedno.... wspólne kwaszenie ze swoją partnerką bardzo zbliża i uduchawia. Jeśli to jest "ta" osoba to gorąco polecam, ale jeśli ktoś przypadkowy....hmmm różnie może być.

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media