Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

i don't like the drugs (but the drugs like me)

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
Kilka polewek gbl, matkat z jednej paczki - w dwóch dawkach: jedna wstrzyknięta dożylnie, druga wypita.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Sam w pustym domu po ciężkim dniu pracy. Zmęczony, aczkolwiek w dobrym nastroju. Chęć wyluzowania się i odprężenia. Piękny, ciepły wiosenny dzień.
Doświadczenie:
Siedzę w temacie już ponad 6 lat. Było tego dużo. Stymulanty, psychodeliki, depresanty, i inne.W najróżniejszych ciągach i kombinacjach. Uzależniony od alkoholu. Zbyt dużo, by napisać, zbyt mało by umrzeć.

i don't like the drugs (but the drugs like me)

  W końcu. W końcu wróciłem z pracy. Po powrocie do domu polałem gebbelsa i zjadłem suty obiad, pełen weglowodanów i witamin. Pieczona marchewka smakowała wybornie. Usiadłem przed stolikiem i uruchomiłem laptopa. Puściłem radosną muzykę. Pogrzebałem trochę w plecaku. Wyciagam kilka pompek, igły, kubki, wodę do iniekcji. Wypijam szklankę coli z gieblem. Gotuję metkat. Po ok 15 minutach zabawy, oczyszczam klarowny roztwór. Jest gęstawy, nieco żóltawy - taki jak lubię. Nabijam szprycę, szukam żyły. Puszczam nutę i szybkim ruchem wkłuwam się. Pudło, po kilku razach, z usmiechem maniaka oglądam jak ciemna, czerwona rzeka życia wpływa do strzykawki... Żółtawy roztwór miesza się z moją krwią, aby razem spowrotem wrócić do krwiobiegu...

Zaczynam powoli pompować... O tak. O tak, już czuję. Czuje.

   Poczułem w ustach smak kota. W nozdrzach zapach kota. Na ciele poczułem, jak kotek ociera się o mnie. Mruczy. Robi się gorąca, niczym na plaży w środku lipca. Nie, nie - niczym w słonecznej Hiszpanii. Wyciągam igłe, przymykam oczy. Ogarnia mnie błogie uczucie. Czuję jak fala błogiej ekstazy zalewa moją głowę, niczym fala powodziowa Wrocław. O kurwa, o ja pierdole. Mocny wyszedł... Na twarzy pojawia się usmiech...

                 
               A Goddess on a mountain top
                 Was burning like a silver flame
                     The summit of Beauty in love
                          And Venus was her name...

   Przymykam oczy. Jest zajebiście, totalny błogostan. Niesamowite uczucie. Po prostu odlot. Gamma butyrododlakton wyśmienicie dodaje od siebie przyjemne rozluznienie i euforię. Efekty się wzmacniają, faza narasta. Opieram się. Zanurzam się w fotelu. Liczy się tylko ta chwila. Nic mnie nie obchodzi. Znowu odlatuję, znowu uciekam od rzeczywistości w iluzję szczęścia. W dłoni ściskam strzyawkę.  Muzyka wypełnia moje ciało, czuję jak serce przyspiesza. Błogo. Zajebiście. Mmm cudowanie. Niech nikt mi nie przerywa mi tego stanu. Samotność. Jestem tylko ja, naćpany i odurzony swoim egoizmem. Gdybym wstrzyknął sobie kilka centów więcej, chyba oszalałbym ze szczęścia. Upajam się tym stanem. Niczym mityczny bóg na słonecznym rydwanie, leże na fotelu. Ogniste rumaki pędzą prosto ku wieczności. Trwaj chwilo, jesteś piękna.

Po kilku minutach wjazd przechodzi. Przyjemny nieogar minął. Jednak metkat działa dalej. Jest dobrze. Puszczam kolejny kawałek...

                     
                    Don't you want somebody to love?
                          Don't you need somebody to love?
                              Wouldn't you love somebody to love?
                                 You'd better find somebody to love...

   Zaczynam rozmowę na gg, stałem się otwarty. Jednak nie czuje potrzeby kontaktu z człowiekiem. Wystarczy mi ten cudowny stan, i pies leżący na dywanie. Po połowie godziny, efekty metkata słabną. Euforia ustępuje miejsca przyjemnej stymulacji. Wypijam resztę ze szklanki. Odpalam papierosa. Spoglądam w słoneczny krajobraz za domem.  Promienie wiosennego słońca padają na stolik, oświetlając butelki, strzykawki i zakrwawioną chusteczkę. Padają też na mnie. Ukazują oblicze człowieka, który tylko pragnie być szczęśliwy.

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Set and setting: 
Sam w pustym domu po ciężkim dniu pracy. Zmęczony, aczkolwiek w dobrym nastroju. Chęć wyluzowania się i odprężenia. Piękny, ciepły wiosenny dzień.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Siedzę w temacie już ponad 6 lat. Było tego dużo. Stymulanty, psychodeliki, depresanty, i inne.W najróżniejszych ciągach i kombinacjach. Uzależniony od alkoholu. Zbyt dużo, by napisać, zbyt mało by umrzeć.
Dawkowanie: 
Kilka polewek gbl, matkat z jednej paczki - w dwóch dawkach: jedna wstrzyknięta dożylnie, druga wypita.

Odpowiedzi

Jak na Ciebie to to jest całkiem niezłe. "Poczułem w ustach smak kota. W nozdrzach zapach kota. Na ciele poczułem, jak kotek ociera się o mnie. Mruczy." Przypadł mi ten fragment do gustu, choć mógłbyś spłodzić coś więcej, bo przecież stać Cię na to.

~Ćpun ćpunowi wypomina ćpanie na forum dla ćpunów ~

,,Promienie wiosennego słońca padają na stolik, oświetlając butelki, strzykawki i zakrwawioną chusteczkę. Padają też na mnie. Ukazują oblicze człowieka, który tylko pragnie być szczęśliwy." Chyba zachowam sobie ten cytat ;)

za każdym razem gdy tylko ktoś komentuje moje ćpanie właśnie odpowiadam, że ja tylko próbuję być szczęśliwy...

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media