Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

kodeina 150mg pierwszy raz.

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
22:02 — 105mg kodeiny.
22:35 — 45mg kodeiny.
150mg - 10 tabletek łącznie.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Sam w pokoju, oczekiwałem stanu podobnego do upojenia alkoholowego. Nic mnie nie rozpraszało, było miło, spokojnie, muzyczka.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Marihuana, od 6 lat - bardzo rzadko. Alkohol, od 2 lat - rzadko.

kodeina 150mg pierwszy raz.

Jestem w domu, po dość męczącym dniu, postanowiłem spróbować czegoś nowego. Pierwszy raz biorę coś z apteki.

22:02 — 105mg kodeiny.

22:35 — 45mg kodeiny.

Tabletki „Thiocodin” 1 sztuka — 15mg. (łącznie 10 sztuk).

 

21:40 — Zacząłem od siedmiu tabletek, nie wiem, czy nie mało, czy nie za dużo. Jak będzie za mało, to mam jeszcze kilka w zapasie. Wrzuciłem je do kubka z małą ilością wody gazowanej. Nie mam „kolorowego” napoju w domu. Tabletki z trudem się rozpuszczają. Zostawiłem kubek na kilka minut na grzejniku, by lekko podgrzać substancję. Wcześniej trochę pokręciłem łyżeczką w środku.

21:50 — Wziąłem drugą szklankę, wlałem do niej trochę soku z cytryny, żeby w niedalekiej przyszłości pozbyć się smaku tabletek. Przelałem do niej gęstą ciecz z pierwszego kubka, zostawiłem tabletki i postanowiłem, że rozgniotę je, nie będę czekać. Włączyłem stand-up Rucińskiego i rozrobiłem resztę tabletek.

21:55 — Resztki czegokolwiek z kubeczka zebrałem łyżką. (na ściankach osadziło się troszkę). Wlałem do środka wody gazowanej, a następnie wszystko do drugiego kubka. Odstawiłem niepotrzebne naczynie.

22:02 — Wypiłem połowę, smakuje jak tonik, nie bardzo smaczny, ale jak średni tonik. Po chwili wypiłem resztę, przedtem przemieszałem lekko zawartość okrężnymi ruchami szkła. Po wypiciu odstawiłem szklankę na bok.

22:06 — Zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie.

22:09 — Poczułem lekki ból pod kolanami, tak jakbym usiadł po długim marszu. Nogi zaczęły mnie boleć, nie chce mi się ruszać z miejsca. (podobnie efekt jak po marihuanie).

22:10 — Czas zaczął lecieć powoli, minęło kilka minut, a czuję się, jakby minęło co najmniej dziesięć minut. Ból nóg się zwiększył. Ból brzucha i odczucie, że zaraz się zhaftuje.

22:13 — Moje myśli powoli zwalniają, aż nagle poczułem kopa, pragnienie, czucie, znanie swojego położenia (orientacja w terenie, jakby) zmniejszyły się. Ból brzucha zaczął mijać, nasilił się ból nóg, od kolan aż po stopy.

22:14 — Czuję się bardzo dobrze, układ nerwowy działa słabiej. Kolory ciemne są za ciemne, a jasne za jasne. Natomiast czuję czystość umysłu, jedynie fizycznie coś jest inaczej. Mogę porównać to do stanu po marihuanie, z tym że umysł jest bardzo czysty. Ruchy rąk, nóg są trudne, spowolnione, leniwe.

22:18 — Rozumiem słowa i ich sens, aż nadto. Żarty, które śmieszą publikę, mnie już nie. (Decyzje, które podejmuję w życiu, kierowane są logiką w 80%, teraz wydaje mi się, że 100%)

22:21 — Zrobiłem test na czas reakcji, średnia całkowita 0.278s. Średni czas użytkowników, 301ms. Potwierdza to tezę czystości umysłu.

22:22 — Powieki zrobiły mi się ciężkie, tak jakbym nie spał 22/24h. Natomiast słuch mi się wyostrzył. Słyszę wyraźniej. Zacząłem słuchać krzyków sąsiadów za ścianą, słyszę każde słowo, pomimo tego, że dzieli nas pół metrowa ściana. Dochodzę do wniosków, nie zadając sobie pytań, ciężko to wytłumaczyć. Wszystko stało się prostsze.

22:28 — Przyciemniłem oba monitory, kilka minut temu było to w porządku, teraz mnie one oślepiają. Od czasu do czasu zerkam na klawiaturę, pisząc ów tekst, a gdy ponownie spoglądam na monitor, czuję się, jakbym zasłonił oczy dłonią i spojrzał na żarówkę. Efekt wymiotny zaniknął praktycznie całkowicie.

22:30 — Nie mogę uwierzyć, że minęło około dwudziestu minut, odczuwam co najmniej kwadrans więcej. Pozytywny efekt bardzo. Podzielność uwagi mi się zwiększyła. Szybciej zacząłem myśleć — może dlatego, że robię to bardziej prostolinijnie. Głowę mam pełną, ciężko mi zapamiętać coś, natomiast „mam z tyłu głowy” dużo więcej „zapamiętanych” rzeczy niż wcześniej, „pamiętam” cały proces zażywania, i jestem w stanie go sobie z wizualizować.

22:35 — Postanowiłem, że zrobię resztę tabletek. Łącznie to będzie 150mg C18H21NO3. Nie wiem skąd, ale pamiętam wzór sumaryczny. Raz spojrzałem na Wikipedię o kodeinie.

22:40 — Jestem bardzo zmęczony i senny. Zaznaczę, że dziś przeszedłem kilkanaście kilometrów i przejechałem rowerem podobną trasę i trenowałem siłowo. Natomiast to zmęczenie nie jest równomierne do aktywności fizycznej, której zażyłem. (pisząc to, zauważyłem, że gubię wiele liter, zamiast „gubię” napisałem „gupie”. Czemu? Nie wiem).

22:50 — Rozrobiłem resztę, wypiłem jak wódkę, do gardła, nie na język. Nie było aż tak źle, w międzyczasie rozmawiałem z kolegami na TeamSpeaku 3.

22:55 — Poszedłem do kibelka, umiejętności poruszania, mogę porównać jak do kilku głębszych. Przy okazji ugryzłem kawałek ciasta.

23:04 — Jeszcze bardziej nic mi się nie chce, włączyłem kolejny stand-up, siedzę wygodnie w fotelu, powieki ciężkie jak kowadła. Wszelkie bóle minęły, jest bardzo przyjemnie.

23:30 — Zamroczcie jest, minimalnie, mniejsze niż wcześniej, wszelkie negatywy, w postaci bólów zaniknęły w całości, uważam ten moment za idealny.

23:54 — Wszelkie nowe efekty przestały się pojawiać.

 

(następna doba)

02:00 (około) — W tym czasie efekty były mniejsze o co najmniej połowę, obejrzałem odcinek serialu w telefonie leżąc w łóżku. Poszedłem spać.

09:10 (około) — Obudziłem się, czuję się dobrze, jedynie mam sucho w ustach, poszedłem dalej spać.

12:32 — Ponownie wstałem, czuję się dobrze, suchoć w ustach ustała po wypiciu wody.

 

To był mój pierwszy raz z kodeinką, co prawda nie wiedziałem czego oczekiwać, każdy organizm reaguje nieco inaczej. 150mg kodeiny jest dla mnie wystarczające, ale po 200mg, 250mg, mogłoby być jeszcze lepiej. Spokojnie mogę porównać efekt kody do alkoholu i jego specyficznym zamroczeniem umysłu. Natomiast jest dużo lepiej na umyśle. W domowym zaciszu spróbowałem czegoś nowego, w dużym stopniu z ciekawości. Z chęcią powtórzyłbym to, natomiast nie jest to i nigdy nie będzie substancja, od której się uzależnię. (Nie jest to (powód to może za mała ilość kodeiny) coś ekstra, co wrzuca człowieka w inny stan, było miło tyle). Jest super, natomiast odczekam kilka tygodni i zażyję kodę znów. Wszystko pisałem „na żywo” (oprócz następnego dnia), więc są to najżywsze wspomnienia, jakie mogłem napisać. W razie pytań, uwag, poprawek, proszę pisać, z chęcią odpowiem lub ustosunkuje się do słów. Chciałbym zaznaczyć, że staram się dobrze odżywiać, spożywam witaminy i inne suplementy. Więc brak ich mógłby wzmocnić działanie kodeiny. (nie wiem jak, ale np. na pusty żołądek, kodeina mogłaby wpłynąć szybciej i lepiej). Jeżeli ktoś to wszystko przeczytał, to dziękuje bardzo. :)

Odradzam zażywania środków takich jak kodeina. Czystość umysłu i sprawność fizyczna są najlepszym narkotykiem.

Dodatek: (2019-03-20)

Po pierwszym zażyciu miałem chęć znów wziąć, dość dużą chęć. Po kilkunastu dniach wziąłem 150mg kodeiny, odczułem może 25% pierwszej fazy. Kilka dni później 390mg. Odczułem około 80% pierwszej fazy. Organizm bardzo mocno się uodpornił na to. Dziś wziąłem 240mg kody i czuję się bardzo dobrze. Kodeina jest bardzo super, natomiast ma dwa główne minusy (moim zdaniem, nie znam wszystkich wad) nie można mieszać jej z alkoholem, a chciałoby się na imprezie wziąć kilkanaście tabletek, ostatnio miałem okazję, ale bałem się, drugim minusem jest to, że trzeba robić przerwy, tydzień to za mało, dwa tygodnie wydają się znośne. Zauważyłem, że zawsze po przebudzeniu się, mam suchy katar, którego nie mogę się pozbyć w żaden sposób. (dodatkowo swędzi ciało po tym, jak faza schodzi, ale to irytuje tylko).

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Sam w pokoju, oczekiwałem stanu podobnego do upojenia alkoholowego. Nic mnie nie rozpraszało, było miło, spokojnie, muzyczka.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana, od 6 lat - bardzo rzadko. Alkohol, od 2 lat - rzadko.
Dawkowanie: 
22:02 — 105mg kodeiny. 22:35 — 45mg kodeiny. 150mg - 10 tabletek łącznie.

Odpowiedzi

"Z chęcią powtórzyłbym to, natomiast nie jest to i nigdy nie będzie substancja, od której się uzależnię." - Zapamiętaj to przepełnione naiwnością zdanie.

 

Dobry raport.

To tylko sen samoświadomości.

Dziękuje za pochwałę. Miałem na myśli to, że kodeina nie jest czymś mega, ultra, uber super. Od napisania raportu zauważyłem, że miałem na nią chęć, wziąłem 10 tabletek — nic. Kilka dni później 26 - też nic. Przed chwilą wziąłem 16, ale nadal podtrzymuje swoje słowa. Nie jest to coś, co chciałbym codziennie łykać. Z natury ciężko mi się uzależnić, od czego kolwiek. 

Kurwa miałem nie pisać ale napiszę :D

Następny do odstrzału.... Nie, nie jesteś inny. Ciężko z natury się wjebać to 99% przypadków zaczynania z kodeiną miało.
Nie zadziałało? To tak działa że nie działa, potem raz podziała, no bo skoro "nie poczułem" to "wezmę znowu" ale "za jakiś czas, bo przecież nie jestem ćpunem". 

Potem raz po 2 miesięcznej przerwie podziała "ooo super podziałało, no ciekawe...", ale "ok poczułem i na tym koniec".

Mijają miesiące przychodzi dzień że czujesz "ehhh.... w sumie to fajny czil był o ile doprze pamiętam przy tej kodeinie, wezmę znowu z 10 tab.

"Jest fajnie, było fajnie, starczy narazie, nie ma co ćpunić"
Three months lejter
Kiedy skończyła się trawka i nikt nie chce iść na piwero

"Kurde może koda?"

Mija miesiąc i nastał jakiś chujowy szary dzień, zima sie zaczyna

"ehhh... dobra ide po kode z 10 tab, jest git"
2 weeks later

"Stary!!! Musisz raz spróbować kodeiny! Tylko wiesz ostrożnie, ja bardzo uważam i jest spoko, łącznie chyba z 6 razy brałem ale wiesz na przestrzeni kilkumiesięcy... no ogólnie nie wiem jak ktoś może się w to wjebać, dziwni Ci ćpuni, mózgu nie mają czy co XD?"

Etap mózgowydłużania czasu między dawkami, mijają 2 tygodnie, ale mózg czuje jakby miesiąc, więc w sumie nie zauważasz różnicy.

"No to dzisiaj piwerko seriale i koda a co!"

##kilka/naście razy z częstotliwością 1 raz/2tyg-4tyg

Nadchodzi smutny dzień :( Rozstanie z dziewczyną, śmierć kogoś z rodziny, śmierć psa, coś dołującego.

"A CHUJ KURWA ŻYCIE TO CHUJ NIENAWIDZE ŚWIATA KURWA CZEMU TO MNIE SPOTYKA?!" 
"Dzisiaj się napierdole i zćpam do nieprzytomności, nie mogę o tym myśleć"
#poszło 20 tab kody - porobiło kurwa wyśmienicie

Kończy się działanie powyższego... w głowie tylko jedna myśl "Będzie dobrze, wszystko sobie poukładałem, tak bywa w życiu że ktoś umiera/rozstaje się ze mną"... no nic trzeba żyć dalej (złudne rozwiązanie problemów tuż po fazie kodeiny)

Mijają 2 tyg - jakoś chujowo jest - nudno

"Nie ma co robić znowu smutek wraca, jakiś serial dobry by się przydał, ale to też kody wezmę bo czemu nie, przecież wszystko wporzo, ewidentnie jestem inny niż te wszystkie ćpuny"

Mija tydzień - odzywa się ten kumpel co mu kiedyś pokazałeś i mówi że nie brał od tego czasu co ostatnio braliśmy i czy może "weźmiesz ze mną?"
"Jasne stary! I tak chujowo jest jakoś rozstałem się z xyz ;("

Mija tydzień - sobota - znowu smutno i jakoś lipnie - ponowne "mózgowydłużenie" - teraz tydzień bez kody zdaje się być miesiącem...
Pierwsze poważne myśli o tym że NIE MAM PROBLEMU ->
"Hmm... tak sobie liczę i w sumie to często nie biorę... nawet jak to jest raz na tydzień to przecież daleko mi do jakichkolwiek ćpunów... pozatym ewidentnie widzę że alkohol dużo bardziej psuje psychikę i ciało.... więc po co mam w weekend pić sobie piwerko na czilu i ryzykować że będę mieć kaca, jak wezmę troszkę kody będzie git - a jak zejdzie to tylko dobre samopoczucie zamiast pseudo kaca"

"Jedni w week piją piwerka i mogą... a nadodatek źle się czują... nie rozumiem... Ja wezmę kody i jest wporzo, a nadodatek dużo lepiej działa i tak nie mędzy organizmu"

#TADA częstotliwośc 1 raz na tydzień - weekend na luzie ;) - "A inni niszczą zdrowie alkoholem.... ehhh.... przegrywy...."

No i tak mijają tygodnie, raz na jakiś czas dokłada się kumpla...
Aż przychodzi myśl że "kurde kiedyś działało mocniej.... hmm... głupio tak zwiększać ale no zapytam kumpla może będzie chciał raz spróbować więcej, zobaczymy jak jest"

Bierzecie z kumplem więcej 25 tab. -> ROZJEBAŁO WAS W KOSMOS, "o stary ale to było dobre"

#Kilka razy na mniejszej dawce ale to już nie to samo, więc dawka stała to teraz 25 tab.

Po jakimś czasie pojawiają się myśli żeby przywalić w tygodniu ale nie tak żeby ćpać tylko "muszę na to zasłużyć"

"Jak dostanę na uczelni 5 to biorę w nagrode"

#więcej pisać mi się nie chce ale tak wygląda wjebanie w kodeinę - napisałem to bo podobny tekst gdzieś tutaj zagubiłem ale jak dla mnie to jest kwintesencja całego wjebania w kodeinę i inne opiaty

Potem jest tylko więcej nagród.... więcej wymówek.... 

Jeszcze później zaczyna się brać nie tylko w nagrode ale również jak jest chujowo i tak ląduje się na 2/3x w tygodniu (ale mózg i tak podpowiada że między dawkami to chyba z miesiąc minął - może wydawać się naciągane ALE KURWA TAK JEST)

I DOPIERO W TYM MOMENCIE ZACZYNA ROBIĆ SIĘ ŹLE!!!! To wszystko wcześniej jest w sumie nie do zauważenia! Życie jak życie... nic się w nim nie zmieniało... poza tym że brało się czasami kodeinę... nie spadło się na żadne dno... nie wydawało sie tony pieniędzy.... jest jak było tylko że troche z kodą.

Jak jest się na 2/3 w tyg. niezauważanie zaczyna brakować chęci do działania, zaczyna się zauważać że "studia to chyba nie dla mnie", "do pracy nie chce mi się dzisiaj iść".... "albo dobra pójde ale w nagrode kodeina"

Zaczyna się brać częściej... bo pójście do pracy to święto! Nagroda! Bo nauka na uczelnie to też święto! "Jestem wielki potrafię się zmotywować do wszystkiego!, a wystarczy tak mała nagroda jak kodeina! Życie jest piękne! - a najlepsze jest to że ja to kontroluję!!!! - Tyle wygrać!!! Whoooo! KOCHAM ŻYCIE"

Nagle na przestrzeni następnych tygodni motywacja zaczyna jednak spadać a "nagrody nie pomagają", próbuje się większych dawek, znowu jest lepiej, znowu się chce... ale po następnych miesiącach braku motywacji do nauki... dochodzi się do wniosku że "uczelnia to chyba jednak nie dla mnie"

#BOOOOM! Po kilku latach od rozpoczęcia kodeina zabrała pierwszą ważną rzecz.... nie zaliczyło się studiów... "ehh... ale ja tego nie potrzebuję... jest pięknie w moim życiu"

Jakaś nowa praca, życie się kręci... praca po pracy czasami koda, praca koda praca koda coraz więcej koda koda.

Przychodzi dzień że spróbujesz wziąć kodeinę do pracy... i o dziwo jest spoko a lepiej się pracowało...
Nastaje czas 2x w ciągu dnia... a mózg dalej wciska kit "dzizzzzzas jakie ty duże odstępy między dawkami robisz!!!!! Gratulacje!!!! Zią kontrolujemy to! Mówięc Ci to ja twój mózg!!!!!"

kolejne tygodnie... okazuje się że jak nie weźmie się raz.... to erm... pojawiają się skutki odstawienne... a co się wtedy myśli jako osoba kontrolująca kodeinę?

"No widzę że jest źle.... ale jest na to sposób będę brał częściej... albo zwiększę dawkę... chwała panu kontroluję ten nałóg... nie to co Ci wjebani w morfinę albo heroinę!... ja może dużo kodeiny biorę ale w ciężkie narkotyki się NIGDY NIE WJEBIĘ!.... Kurde chwała Panu że jestem w tym odsetku % ludzi którzy nigdy się nie wjebią w dragi"

Resztę już się zna z internetu i tutaj dopiero zaczyna się to o czym straszą wszyscy... ale ten początek to nikt o nim nie mówi...

Kurde miałem skończyć pisać a dalej pisałem hehe, no ale tekst napisałem dla siebie żeby czasami go komuś podsunąć, a przy okazji może się z nim zapoznałeś.

Pamiętaj tylko jedno.... nie jesteś inny ;)

Ale tłumaczenie się że wziąłem raz i "nic" potem znowu i "nic"... i znowu i "nic" to i tak jest tłumaczenie godne kogoś kto się wjebie, nie ważne że nic nie poczułeś... wziąc i tak wziąłeś i możesz tak nic nie czuć latami i ciągle brać hehe 

Ja wiem że to "pierwszy raz" - możesz se myśleć "Kurwa co za baran... raz spróbowałem i taka akcja... no kretyn"

ALE to właśnie przy tych pierwszych razach się zaczyna hehe, potem jest już z górki.

Ja tutaj dałem niekoniecznie "szybkie wjebanie" bo trwające kilka lat... ale tempo jest różne. Jedni wjebią się w miesiąc... inni potrzebują kilka lat... ale morał tej bajki jest jeden...

PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ się człowiek wjebie, na to nie ma bata.... no poprostu nie! A o wszystkim decydują pierwsze razy.

"Magiczny pierwszy raz" - niby ksiązkowe przekolorowanie... ale taka jest prawda... z tym że nikt nie zna tego początku który opisałem :P

Dziękuję za możliwość przeczytania tego. Brzmi bardzo poważnie i wiadomo, każdy alkoholik mówi, że może przestać w każdej chwili. Dodam małą legendę, w mojej rodzinie było o wiele za dużo przypadków alkoholizmu, każdy z tego wyszedł i miewa się dobrze, natomiast dla mnie alkohol to dodatek do zabawy, papierosy, a weź, przestań z tym, kodeina to... Ciężko to wsadzić gdzie kolwiek. Dodatkowym minusem jest uodparnianie się na niego, osobiście po kilku razach musiałbym wziąć 30 pilsów po 15mg, żeby poczuć to, co za pierwszym razem. A szczerze, nie chce mi się po prostu kupować takiej ilości i latać po aptekach wciskając jakiś kit od czasu do czasu. Poza tym dziękuje za ten komentarz.

Jesteś świetnym gościem chacken. Dzięki twoim komentarzom uświadamiam sobie jak groźna jest kodeina i z ta wiedzą mam nadzieję, że uda mi się uniknąć wjebania, a właściwie to udało mi się już raz, ale wiem, że tak łatwo się nie poddaje ta suczka i muszę pozostać czujny by w końcu zwalczyć ją i wyjść na wolność. Pisz i uświadamiaj dalej, bo nawet jeśli ma pomóc tylko mnie to chyba warto. Wielkie serce dla ciebie <3

Za tak doskonałe używki jak opiaty trzeba dobrze zapłacić.

"Zbyteczność: był to jedyny związek jaki mógłbym ustalić pomiędzy tymi drzewami, ogrodzeniem, kamieniami (...) A ja wiotki, osłabiony sprośny, trawiący, chwiejący się od ponurych myśli - ja także byłem zbyteczny."

J.P Sartre "Mdłości"

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media