Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

psychodela nad nieznanym jeziorem

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Chemia:
Dawkowanie:
25 mg doustnie
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nieznane jezioro 50 km od domu. Chęć poznania psychodeli. Przed zażyciem na miejscu obawa przed tym co mnie czeka.
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
Alkohol (odświętnie w większych ilościach), tytoń, THC (rzadko ale treściwie), DXM (raz 90 mg - próba uczuleniowa, raz 180 mg - znikomy efekt)

psychodela nad nieznanym jeziorem

 

Witam. Jest to mój pierwszy trip raport więc proszę o wyrozumiałość. Dwa poprzednie wieczory nie brałem tabletek przeciwalergicznych, bo nie mam pewności, czy można łączyć je z hometem. Poprzedniego wieczora nie jadłem kolacji, a w dni tripa tylko dwie skąpe kanapki rano, żeby dać większe szanse zadziałać tryptaminie.

10:30

Czekając na Szamana, z którym mam pojechać skuterem nad jezioro, zdaję sobie sprawę jak wyjątkowy dzień jest przede mną. Plan jest następujący: mamy spotkać się z D., razem wziąć po 25mg hometa (Szaman domięśniowo, a my doustnie) i zwiedzić opuszczony ośrodek PRL'owski:
http://www.wykop.pl/ramka/1499973/porzucony-prl-owski-osrodek-turystyczn...
Szykuję się do wyjazdu. Pakuję do schowka rękawiczki motocyklowe choć jest prawdziwie letni dzień dlatego, że kompletnie nie wiem co mnie czeka po homecie, jak zareaguje moje ciało i w razie czegoś złego zasłonić w drodze powrotnej moje dłonie. Przychodzi Szaman i pokazuje mi 75 mg hometa. Po drodze kupuję chrupki i 250 ml napoju energetycznego na wypadek ataku alergii (2 dni wcześniej nie brałem leku przeciwalergicznego). Zwykle kupuję 1 litr lecz nie wiem jak zadziała na mnie Homet i mam ochotę na nowy pyszny smak - Be Power Woman, choć jestem chłopakiem ;)

11:00

Wstępujemy jeszcze na stacje benzynową i zmierzamy na miejsce spotkania. Mimo 60 km drogi czeka nas aż 2 godziny jazdy ponieważ skuter pod obciążeniem dwóch typów rozwija do 45 km/h. Kierując skuterem zastanawiałem się, jakie wrażenie będą robiły na mnie pasy na jezdni albo czy będę widział w lusterku dym z powiewającego rękawa bluzy. Po drodze próbowałem zarejestrować się jeszcze na zbiorach truskawek. W połowie drogi D. zadzwonił do Szamana informując, że nie bierze z nami hometa, przyjedzie ze swoimi kumplami których jeszcze nie znam i nie kupił Szamanowi strzykawki. Ta ostatnia wiadomość wywołała jego negatywną reakcje. Kontynuując jazdę wpadłem na pomysł, aby wstąpić do gminy która była niemal po drodze w poszukiwaniu apteki, ale Szaman postanowił wziąć doustnie 50 mg.

13:00

Docieramy na miejsce. Byliśmy umówieni z D. o 12 lecz Szaman dobrze znał brak punktualności D. więc podchodziliśmy do tego z dystansem. Znaleźliśmy darmowe miejsce parkingowe i schowaliśmy kaski w krzakach. Znalazłem się w obcym miejscu i zaczynała mnie przytłaczać perspektywa zbliżającego się tripa. Miałem beznadziejne kieszenie w dresach jednak wahałem się, czy wziąć ze sobą dokumenty i pieniądze ponieważ po ziole miewam obawy o swoje rzeczy. Ale racjonalnie wytłumaczyłem sobie, że jeszcze nikt nie włamał się do schowka w skuterze i tej tezy będę trzymał się podczas fazy w razie jakbym miał jakieś obawy. Idziemy na pobliską plażę spytać się, gdzie jest opuszczony ośrodek PRL.

13:30 - zarzucenie hometa

Próbujemy skontaktować się z D. mimo to i mi i Szamanowi skończyła się kasa na koncie. Biorę telefon i 10 zł ze skutera i idziemy szukać sklepu z doładowaniami, ale bez sukcesu. Po ok. 10 minutach na przeciwko sklepu przy drodze wojewódzkiej rośnie zboże. Idziemy wgłąb i w towarzystwie bandy komarów poza polem widzenia ludzi łykamy hometa popijając Pepsi. Szaman mówi, że najwcześniej za 15 minut może już wchodzić. Oblizywał resztki hometa z samarki, a ja już bardzo chciałem iść ponieważ czekało nas kilka minut podróży szosą, a że był spory ruch turystyczny chciałem żeby faza weszła w innym miejscu.

14:00 - początek fazy

Idziemy z Szamanem wzdłuż plaży. Wchodzimy do lasu. Szaman mówi, że już wchodzi mu ładna faza. Mi też, jednak jeszcze tego nie zdaję sobie z tego sprawy. Przekonałem się dopiero, gdy ujrzałem w lesie polankę w kształcie kwadratu. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nawet teraz mam ciarki przypominając sobie o niej i już wiem co to jest prawdziwa euforia. Skakałem jak małe dziecko przez co wyrzuciłem i zgubiłem colę. Na polanie miałem też chwilami nieprzyjemną myśl, że gdzieś w drzewach jest ukryta wieża w której siedzą myśliwi i mogą pomylić nas ze zwierzętami. Nie wiedziałem, że owa polana jest tuż przy linii jeziora. Poszliśmy ścieżką i szliśmy po drzwiach co po homecie wydawało się nam śmieszne i absurdalne. Szliśmy jakimś starym pomostem w lesie i idąc dalej zdałem sobie sprawę, że las rośnie na jeziorze. Zrobiło to na mnie olbrzymie wrażenie gdyż pierwszy raz w życiu miałem z czymś takim o czynienia - i to po homecie. Most był byle jaki, bałem się, że zaraz się zawali. Faza hometowa rosła w sile więc dla własnego bezpieczeństwa zdecydowałem się szybko opuścić pomost. Mam czego żałować, widoki na jezioro z takiej perspektywy pewnie były piękne.

Wróciliśmy przez wcześniej wspomnianą polanę i zwiedzaliśmy kolejne metry lasu. Ogromne wrażenie (znowu ciarki jak to piszę) robiła na mnie roślinność - łodygi drzew zwisające nad moją głową były jak najpiękniejszy sufit na świecie. Zrywałem liście, wąchałem je, lizałem, były piękne. Szaman znalazł jagody ale nie próbowałem. Przypomniał mi się pozostawiony w schowku skutera napój energetyczny, który smakuje jak gumisiowi skok i będziemy po nim skakać. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami o odmiennym stanie świadomości, dyskutujemy m.in. o możliwości teleportacji i o tym, że ani mi ani jemu nie chce się szukać tego ośrodka PRL. Na ścieżce był rów, który przeskakując oceniłem - Szaman skoczył krócej ode mnie ale w lepszym stylu. Telemark! - krzyknął. Dlaczego telemark, a nie telejurek? Odpowiadam, że tele-, bo w telewizji są skoki. - Mark, bo dobre lądowanie wskazuje markę skoczka. Wpadamy na pomysł, aby założyć firmę telemark, która wprowadziłaby możliwość teleportacji ludzkości.

Idąc dalej znaleźliśmy się na szutrowej drodze. Od czasu do czasu mija nas jakiś samochód, co bardzo mnie śmieszyło. Było wąsko więc wolałem zejść i byłem pod wrażeniem swojej odpowiedzialności po homecie. Nagle zdałem sobie sprawę z tego że jesteśmy na ośrodku PRL. Przez przypadek na szczytówce hometa znaleźliśmy się w miejscu dla którego specjalnie przyjechaliśmy akurat nad to jezioro. Szaman z początku nie wierzył, że to tutaj, ale zdjęcia z linku, który podałem na początku relacji pasowały. Negatywne wrażenie zrobił na mnie porzucony worek ze śmieciami. Poszliśmy do jednego z domków. Właściwie to Szaman poszedł i wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że cechuje mnie mała pewność siebie. Zanim wszedłem na schody uważnie sprawdzałem, czy wytrzymają nasz ciężar. W środku były dwie kanapy, łazienka (zniszczona) i 1 piętro. Na górze było 2 pokoje – jeden otwarty ze stolcem na podłodze, drugi zamknięty. Czułem opór żeby otworzyć drzwi, bałem się że zobaczę coś strasznego. Wróciłem na dół do Szamana, słuchaliśmy Bathory – Foreverdark Woods i zacząłem mówić o opuszczonym domu w Zahajkach który ponoć jest nawiedzony ale poprosił abym nie opowiadał bo może złapać bad tripa. Następnie bardzo zależało mi aby jednocześnie z dwóch telefonów puścić Pink Floyd – Echoes tak bardzo, jakby była to najważniejsza rzecz na świecie. Po minucie ocknąłem się. Położyłem kluczyki, telefon i dychę z dala od siebie aby wygodnie leżeć na kanapie. Myślałem, że na fazie będę na wyrost martwił się o swoje rzeczy, a było odwrotnie. Szaman ostrzegł mnie, że mogę zapomnieć o swoich rzeczach co doprowadziło mnie do pionu. Przez to, że zamknąłem drzwi w domku (komary wlatywały) zaczęła mnie atakować alergia i po homecie była bardziej uciążliwa niż na trzeźwo. Mam wyrzuty sumienia, ale proszę Szamana, żebyśmy szli dalej.

Wychodząc z domku stojąc na szczycie schodów 1,5m nad poziomem bujnej roślinności zastanawiałem się po jakich dragach miałbym wrażenie, że jestem np. w obozie na bagnie z Gothica 1. Dochodzi do mnie jak alergia przeszkadza mi w codziennym życiu. Szliśmy dalej po opuszczonym ośrodku. Przechodząc obok byłego kiosku Szaman dał mi PRL'owską kartkę na papierosy i stare złotówki. Poszliśmy w stronę plaży i musieliśmy uważać na studnie, mieliśmy szczęście że nie wpadliśmy bo były ładnie ukryte przez krzaki. Mam prawicowe poglądy i nienawidzę rządzących za to, że traktuje ludzi jak idiotów. Przypomniało mi się, jak ostatnio słyszałem wiadomość o śmierci człowieka, który wpadł do studni i próbującemu mu pomóc strażaka pożarnego. Miałem chorą myśl aby pojechać do Warszawy pod sejm aby robić marsz delegalizacji studni. Dochodzimy do plaży. Mimo, że jesteśmy na odludzi jest na niej ok. 30 osób. Próbujemy znaleźć spokojniejsze miejsce nad wodą ale nie mogliśmy przejść ani w prawo, ani w lewo. Nie pamiętaliśmy z którego miejsca weszliśmy wśród ludzi. Chodziliśmy w tą i z powrotem jak szaleńcy. Czułem się niekomfortowo, chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce. Plażowicze pewnie myślą o mnie, że jestem ćpunem, boją się mnie a ja ich. Wyglądali jakby byli zorganizowaną grupą. Czułem się jak owca w stadzie wilków pierwszy lecz nie ostatni raz tego dnia.

15:00

Wracając, dzielę się negatywnymi uczuciami, które czułem przed chwilą na plaży. Przypominam sobie jak 2 miesiące temu byłem świadkiem ataku schizofrenii mojego kumpla W... Zastanawiam się nad sobą, martwię się, że też nie jestem normalny, ale dobrze czuję się w towarzystwie Szamana i pragnę poznać nowe ciekawe osoby. Kiedy Szaman powiedział, żeby iść na marsz wyzwolenia hometa myślałem, że stracę przytomność ze śmiechu (przecież jest legalny :D). Rozmawiamy o homecie, o zbliżającym się Woodstocku. To byłoby idealne miejsce na psychodeliki, ten klimat, woodstockowicze. Dochodzimy do wniosku, że to nie jest zwykły festiwal. Tam ludzie śpią w namiocie w lesie, jest niesamowita atmosfera, nigdzie nie uświadczyłem lepszej, chodź podejrzewam, że 10 lat temu było jeszcze bardziej woodstockowo. Spacerując zdaję sobie sprawę z wyjątkowości chwili – jestem tu pierwszy raz, nie wiem gdzie jestem, czy zbliżam się do miasteczka, a może oddalam? Do tego pierwszy raz czując fazę hometową z kompanem w podobnym stanie co ja. Stan niemal jak we śnie.

Dzwoni D., proszę Szamana żeby dał na głośnomówiący. Dopiero teraz dojeżdża nad jezioro i chce nas znaleźć. Kompletnie nie ogarniam, jestem na zbyt wysokim poziomie psychodelicznym, ale Szaman się jakoś z nim dogadał. Próbujemy dostać się do szosy aby się spotkać. Zbliżamy się do czegoś niepokojącego – solidne ogrodzenie przez które nic nie widać. Szaman mówi, że jest Woodstock i wieczorem będzie tu koncert TSA. Było cicho i zrobiło mi się smutno, bo ogólnie nie podobał mi się klimat tego jeziora i proszę go żeby zmienił temat. Jestem bardzo głodny. Przypomina mi się, że w skuterze zostawiłem chrupki i napój energetyczny. Jesteśmy jeszcze w lesie i mijamy ok. 40 letniego faceta z synem którego trzymał niczym mijałby się z rottweilerami bez kagańca.

Docierając do skutera przypomina mi się też, że mam jednego papierosa w skuterze. Proszę młodych przechodniów o ogień, bije od nich niechęcią, ale pomogli mi. Paląc tytoń czuję się swobodnie, szczęśliwy, jak góral z puszki piwa Tatra. Siedzimy przy szosie czekając na D. i jego kumpli. Szaman opowiada o teorii chaosu. Im bardziej skupiam się tym większe mam halucynacje co mnie rozprasza i nie pozwala wystarczająco wczuć się w jego myśli. Asfalt przy którym siedzimy posypany był żwirem. Zawieszając na nim wzrok widziałem ogromne miasto mrówek, które przesuwały miliony kamyczków. Było to tak realne, że pytałem się Szamana czy to możliwe. Chciałem złapać mrówki, pobrudziłem sobie palce piaskiem który czułem w ustach jedząc chrupki. Ogólnie spotykając Szamana jak ktoś z nas coś mówi to jeden przerywa drugiemu co nie ułatwia komunikacji. Odkrywamy z Szamanem co jest tego źródłem. Jako, że po homecie czuję wszystko wyraźniej odkrywam też, że jestem już trochę uzależniony od nikotyny i muszę na to uważać, bo to gówno. Mam jasność umysłu i entuzjazm przez to, że zaraz poznam nowych ludzi.

15:30

Wstajemy wyprostować kości. Z daleka widzę trzech kolesi. Jeden z nich ma koszulkę Grube Lolo. Byłem przez chwile pewien, że są z Ruchu Palikota. Przyjechał D. z dwoma kolegami Trabantem. Przedstawiają się, są dziwacznie ubrani. Poprosiłem ich o wodę, bo przez chrupki byłem spragniony jak murzyn. Wybucham śmiechem na myśl, co Ruch Palikota miałby robić w tym miejscu? Nonsens śmieszył mnie do granicy możliwości, aż przechodnie odwracali się w moją stronę. Czułem, jakby koledzy D. byli negatywnie nastawieni do mnie. Chcieli iść do ośrodka PRL. Jeden z nich był bardzo niecierpliwy, a przez hometa ani ja ani Szaman nie pamiętaliśmy drogi. Poruszał się, jakby był w gorącej wodzie kąpany, a mój śmiech pewnie go irytował. Powiedziałem, że jak mamy iść to potrzebujemy duuuużo wody. Szaman zauważył brak ubywania chrupek, mimo, że już tak długo je jedliśmy. Znowu wybuchłem śmiechem. Szaman próbował ich zaprowadzić, ale poszliśmy źle. Zdenerwowali się jeszcze bardziej i niespodziewanie pojechali sobie. Byli jak kosmici. Cała ta sytuacja była kosmiczna. Z jednej strony cieszyłem się, że nie muszę znowu iść do tego PRL'u ale było mi żal D., chodź w sumie jakby mu zależało to by wrócił na stopa. Było to ciekawe doświadczenie, wprowadziło mnie w zadumę. Kumple D. mają mnie za ćpuna, ja ich za dziwaków. To jakie zrobimy na kimś pierwsze wrażenie ma ogromne znaczenie. Ludzie omijają się jak samochody, ale czasem łączą i w taki sposób działa ludzkość.

16:30

Idziemy do sklepu naprzeciwko miejsca, w którym zażywaliśmy hometa. Chcę kupić coś do picia. W sklepie jest bardzo drogo, czułem pustkę co by można było kupić, a od sprzedawcy bije negatywną aurą. Przy płaceniu za wodę dokładnie sprawdzał dychę czy nie jest fałszywa, a wydając resztę rzucił monetami jakby dokarmiał tygrysa w ZOO. Niedaleko sklepu mijałem dwie kobiety - młodszą i starszą. Młodsza była przeciętna z wyglądu, ale miała bardzo krótką jasną spódnicę. Odwróciłem się jak już stały w trójkę koło sklepu przy drodze wojewódzkiej. Wyglądały jak dziwki. Myślałem, że wybuchnę, tak skoczyło mi libido. Męczyło mnie chodzenie ulicą. Miałem zatkane jedno ucho, przez co hałas jadących samochodów był nieprzyjemny. Przypomniałem sobie o jagodach. Poprosiłem Szamana, żeby zaprowadził nas na polankę.

Kilkadziesiąt metrów przed nami stał starszy człowiek. Jego głowa była prostokątna. "Ale straszna choroba, ależ ten człowiek musi się męczyć", pomyślałem. Zbliżając się do niego jego twarz była tak zniekształcona jak kosmita, podobnie jak filtry zniekształcające twarz w programach graficznych. Spytał się nas "gdzie tu rosną grzyby"? Mówiąc to do nas jego twarz stała się normalna, poprzedni widok okazał się halucynacją. Mało tego, z całego pobytu była to jedyna obca osoba od której biła pozytywna wibracja. Od tej pory nabrałem pozytywnego nastroju, samochody ucichły. Skierowaliśmy się w stronę wody na jagody lecz Szaman pomylił drogę. Zdecydowaliśmy się odpocząć obok plaży.

Otaczali mnie ludzie, z którymi nie chciałbym nawet na trzeźwo nawiązać kontakt. Włączyliśmy Echoesa ale ktoś obok klną bez sensu na co zareagowałem "kurwa jak można klnąc przy echoesie". Złapałem swój nawyk przeklinania. Uważam to za złe i trzeba z tym walczyć, zwłaszcza że mam 2,5 roczną siostrę która wszystko naśladuje. Poprosiłem Szamana, abyśmy zmienili miejsce. W drodze na inną plażę rozmyślałem jak to jest mieć dzieci. Mając dziecko, życie musi przewracać się do góry nogami. Narodziny małego człowieczka to tak jakby wkroczyć w inny wymiar. Chciałbym mieć syna, ale tylko z mądrą kobietą która nie powodowałaby, że stałbym się wrakiem człowieka. Niestety nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie jak można by taką znaleźć i zdobyć. Szaman uważał, że byłby złym ojcem bo dawałby zły przykład. Uważam, że nie nie ma nic silniej motywującego pod słońcem do pracy nad sobą jak bycie rodzicem.

17:00

Zmieniliśmy plażę, trochę bardziej udało się siąść na uboczu. Słuchaliśmy Echoesa. Mimo, że szczytówka minęła już z grubo godzinę temu to z minuty na minutę magia powracała. Po prawie miesiącu problemów z lewym uchem właśnie udało mi się je odetkać. Chciałem się położyć, ale dosłownie sekundę przed tą ideą Szaman krzyknął, że wypada mi kasa z kieszeni. Uznałem to za znak, więc zrezygnowałem. Jakbym zasnął to ktoś mógłby okraść mnie z kluczyków i telefonu co czyniło to miejsce negatywnym. Natura nadal robiła na mnie piorunujące wrażenie. Drzewa obok mnie tworzyły krąg który zaburzała jedna roślina. Miałem myśl aby ją wyrwać ale za chwilę zauważyłem, że to też takie samo drzewo tylko młode. Było słabe, rosło krzywo. Poczułem wrażliwość i wyrzuty sumienia z mojej pierwszej myśli. Echoes skończył się. Zdałem sobie sprawę, że będąc w takich miejscach jak jeziora na które zjeżdża się dużo młodych chamskich ludzi słuchających bezsensownego techno i disco polo męczę się. Zdecydowanie wolę całkowitą ciszę z dala od zgiełku lub tłum ludzi w którym nie rzucałbym się w oczy. Faza już osłabła na tyle, że postanawiamy wracać.

Mam skuter już 5 lat ale dopiero teraz pierwszy raz będę na nim jechał jako pasażer. Trochę się bałem ale ufałem Szamanowi. Jadąc miałem wiele planów, mimo zbliżającego się wieczora chciałem jeszcze pojechać na spota z konopiami, nad jezioro wykąpać się (inne), odwiedzić kumpla, umówić się z nim na picie (mimo że znam go 15 lat to nigdy razem nie pijemy), poprosić aby powoził mnie swoją Hondą CB500. Jakbym codziennie miał taką motywację, to moje życie byłoby dużo lepsze. Po ponad połowie dystansu na stacji benzynowej obolały przez bycie pasażerem siadłem za ster. Po kilku kilometrach zauważyłem, że nie koncentruję się na jeździe tak jak przed południem. Droga przemierzała przez las, i chodź jechałem przez niego setki razy to teraz był wyjątkowy. Żeby nie straszyć Szamana, powiedziałem o tym potem.

19:00 – 22:00

Jadąc na spota polną drogą stwierdziłem, że zamiast jechać nie wiadomo gdzie mogliśmy tripować tutaj i byłoby to zdecydowanie lepsze miejsce. Na spocie rozczarowałem się, nic nie wyrosło z mojej winy. Zjedliśmy u mnie obiad, przyszedł kumpel którego mieliśmy plan odwiedzić. Wspólny spacer do sklepu sprawiał mi radość. Przez 30 minut oglądaliśmy Rozmowy przy wycinaniu lasu. Ale faza już minęła a szkoda oglądać ten film na trzeźwo. Na ulicy zwróciłem uwagę dziewczynę, której nie znam ale bardzo mi się podoba. Byłem spocony i brudny. Zastanawiałem się bezskutecznie, w jaki sposób można by było nawiązać z nią kontakt w przyszłości.

22:00 – 0:00

Szaman pojechał do domu, a ja jeszcze trochę przeszedłem się po mieście w samotności. Przez cały dzień przeszliśmy spokojnie z 10km jak nie więcej toteż byłem zmęczony. Poszedłem się umyć, usiadłem na chwilę przy komputerze. Sprawdziłem, czy zrobi na mnie wrażenie wizualizacja Shpongle - Divine Moments Of Truth, ale nie. Ustawiłem budzik na 4:30 z nadzieją, że pojadę na zbiór truskawek ale nic z tego nie wyszło. Położyłem się, założyłem słuchawki i na zaśnięcie przez godzinę słuchałem muzyki. Zasnąłem dopiero nad ranem - po homecie ciężko zasnąć oraz upał w moim pokoju się do tego przyczynił.

Podsumowanie

Kiedyś pewna osoba straszyła mnie, że LSD potrafi zrujnować umysł. Czas pod wpływem Hometa upływał dość wolno, jakbym miał mieć przez cały ten czas bad tripa to jestem skłonny w to uwierzyć. Po tym tripie nie bałbym się poznać kwasu. Mimo obaw przed tym co mnie czeka to był udany trip. Jedynym dużym minusem podróży było otoczka nad jeziorem. Zbędne 4 godziny jazdy. Ale trzymam się kurczowo zasady - lepiej żałować, że się zobaczyło, niż żałować że się nie zobaczyło. Dowiedziałem się paru rzeczy o mnie. Olśniło mnie, co jest moim utrapieniem, a co daje szczęście. Dzisiaj też miałem jechać nad ranem na zbiory, ale póki świeżo pamiętam podróż trzeba ją zapisać. Następnym razem chcę spróbować 4-HO-MET'a, 4-ACO-DMT i LSD na łonie natury, w dużym mieście i na Woodstocku. Następnym razem będę miał więcej wody pitnej. Wątpię, że po homecie da przekonać się do rzeczy które darzymy negatywnym uczuciem. I odwrotnie!

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
20 lat
Set and setting: 
Nieznane jezioro 50 km od domu. Chęć poznania psychodeli. Przed zażyciem na miejscu obawa przed tym co mnie czeka.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Alkohol (odświętnie w większych ilościach), tytoń, THC (rzadko ale treściwie), DXM (raz 90 mg - próba uczuleniowa, raz 180 mg - znikomy efekt)
natura: 
chemia: 
Dawkowanie: 
25 mg doustnie

Odpowiedzi

Spróbuj grzybów. ;)

Bardzo bym chciał spróbować.

wygląda na miła zabawę. z tego co udało mi sie wygrzebać w googlu to ten środek jest legalny w polsce. Gdzie go można dostać ? Chętnie bym sprawdził.

Sklepy internetowe. Nie zamawiałem tego także nie pamiętam dokładnego adresu ale strona polska.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media