Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

mam prawo zapalić tego papierosa!

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
lsd - 400 uq - 2 kartony
mj - kilka wbitek
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Samotny wieczór i noc w swoim mieszkaniu. Pierwszy kwas:)
Wiek:
21 lat
Doświadczenie:
lsd, mdma, grzyby, mj, dxm, 2cb, benzydamina, alprazolam, koda, candyflip, bxm, pseudoefedryna

mam prawo zapalić tego papierosa!

Mam prawo zapalić tego papierosa!

 

Dawkowanie:

lsd - 400 uq

mj - kilka wbitek

 

Ten raport to bardziej ciekawostka dla wyjadaczy niż coś, co pomoże nowicjuszowi zrozumieć ocb. 

To był moj pierwszy raz z lsd. Akcja działa się w niedziele. Następnego dnia wolne w pracy, strasznie chciałem właśnie wtedy wziąć kwas - bo w dzień. Jednak, nie wiedziałem jak na mnie podziała, czy blottery to nie jakaś dzika substancja która wyjebie mnie na 30h i potem ciężko będzie w pracy. Wiec padło na ową niedzielę.

 

18.00 (T+0:00)

Siedzę w domu. Dobry humor, ciekawość. Czytam w necie o tym, gdzie właściwie w paszczy ten karton trzymać. Wrzucam pod język. Po 45 minutach połykam. Boje się, że raczej nie wystarczy, niż że będzie za dużo. (Mam twardą głowę do psychodelików)

 

19.00 (T+1:00)

Efektów prawie żadnych, a karton nie miał metalicznego posmaku. Po konsultacji dr Google stawiam diagnozę - to nie NBOMe. Chyba git?

Palę trochę trawy. 

 

19.30 (T+1:30)

Patrzę na popękany parapecik w rogo pokoju. Nagle, na sekundę zrobił się delikatnie większy, potem delikatnie mniejszy, po czym wrócił do normalności! Coś się dzieje!

 

20.00 (T+2:00)

Ten sam wzór zniekształceń powtarza się na wszystkim, co widzę. Otoczenie "oddycha". Przestałem czuć niepokój. Mam dobry humor, otwarte spojrzenie na świat. Ciekawe rozkminki na swój temat.

 

20.45 

Mało mi..

 

21.00 (T+3:00) 

Ten sam efekt o którym pisałem rozwinął się w pełni i zaczął tworzyć małe arcydzieła. Przyjemnie patrzy się na nieporadność własnego umysłu. Ale mało mi. Chcę dużo. Zapchać się. Odpłynąć w inna krainę. 

Piszę do kumpla który ogarnia temat. Ustawiamy się za 30 min. Kurwa, chciałbym pojechać samochodem.. no bo jak komunikacją.. ale nie no. Wypożyczę hulajnogę. Chwilę potem wychodzę z mieszkania, zakładam słuchawki, odpalam mapę w telefonie i w otoczeniu trzepoczących szelestów i echa wypowiadanych przez przechodniów słów ruszam do vendora. 

Fajnie się jedzie:-)

21.40 (T+3:40) (drugi kwas)

Podbijam do niego i koleżków. Szybka piona, zwija. Troche się śmiali ze mnie bo wiadomo co się dzieje ;)) a wiec zostałem sam, ja hulajka i samareczka z kolejnym kartonem w ręce. 

I tu akcja nabiera tempa. Hulajnoga właśnie zablokowała się z limitu czasu, a mój telefon obwieścił 10%. Tylko, że jest kurwa zima. Obsrany probuję ostatkiem baterii włączyć ja z powrotem. 

Nie zdążyłem. 

 

Great. 

Sytuacja jest taka: jestem na kwasie, po ciemku, w części miasta którą trochę gorzej znam, z kwasem w ręku, bez nawigacji powrotnej. 

No to brzmi jak zadanie. 

 

Postanawiam, że to przypał chodzić z kwasem w ręku i lepiej wrzucić go pod język. Jestem na stabilnym etapie fazy, wiem mniej więcej co jest co. Hulajnogą jechałem 15 min, więc z buta będę wracał jakoś z godzinę? Dam radę.

Robię dwa kółka dookoła bloku bo wszędzie gdzieś chodzą ludzie z dziećmi a głupio tak wyciągnąć z rękawiczki folijke i pożreć zawartość. Po chwili udaje się zapakować kartonik pod język. Wybieram kierunek i ruszam w stronę domu. 

 

 

Super się idzie! Jest pięknie. Wieczor, około 22, starsza cześć miasta (przed starówka). Światełka błyszczą, czuje się "nasycony". Gdy mijam ludzi, patrzę gdzie indziej - dla bezpieczeństwa i własnego komfortu:) chuj wie jakie mam teraz źrenice. Wszystko jest ciekawe. Jestem pełen pozytywnych myśli i wizji. Może jeszcze wyjdę na ludzi?

Czuję się dobrze. Droga "przewija mi się przed oczami"

 

Po ok 30-40 minutach docieram do bardzo wyraźnego (znanego) miejsca mojego miasta. Stad nie mam już szans się zgubić. Jest tu kilka(naście) ławek. Siadam na jednej z nich. Normalnie bym tego nie zrobił. Że co, sam, w niedziele, o 22 na papierosa? no niee.. co ludzie pomyślą.. (serio)

Siedzę, palę, podziwiam miasto. Czuję spokój, sens i zjednoczenie. Jestem godny tego, żeby tu siedzieć. Mam prawo na tego szluga. Obok mnie dwie ławki dalej siedzi dwójka ludzi. I spoko. Nie przeszkadzamy sobie.

Wstaje, ruszam w kierunku domu. Chce się już jebnąć na łóżko i zapalić jointa!

...........no dobra. Bez przesady z tym spokojem w stosunku do ludzi. Mijając wspomnianych z drugiej ławki obok, zakładam kaptur. ;)

 

23.00 

Dotarłem do domu. Ojezu, ale dobrze. Od razu małe nabicie mj z waporyzatora. Ostatnio to mój ulubiony sposób:)

Kilka minut później czuje Delikatny Chill. Szybko orientuję się, że thc + lsd to nie tylko jedno i drugie, a coś nowego. Palenie nie siada na głowę, nie tłumi, nie ogłusza, nie wprowadza w stan nieokreślonego spokoju. Zamiast tego, sprawia że visuale na ścianach stają się bardziej wyraźne i nabierają kolorów. W miejscu ściny na bani pojawia się dziecięco głupkowaty humor i radość z poznawania świata. Kiedy ostatnio byłem tak zadowolony z siedzenia na kanapie? Zapomniałem o rzeczach, które na codzień sprawiają mi przykrość. Siedzę, myślę, i wszystko jest spoko. Gdy myśli doprowadzają mnie do wniosków, nawet jeśli nie są one przyjemne, akceptuję je. Wszystko jest, jakie jest, przyjmujmy to z dystansem i uśmiechem! Możemy pogodzić się ze wszystkim. Ogólnie jest naprawdę fajnie. Czasem na chwile wszystko wydaje mi się plastikowe i wtedy wydaje mi się, że naprawdę mnie popierdoli. Kręcę się w kółko po mieszkaniu, śmiejąc się z małych rzeczy. Enjoying myself. Spośród dragów które brałem, nie ma chyba żadnego, który robił ze mnie takiego głuptasa;)

 

Usiadłem na kanapie. Na przeciwko mnie, w odległości dwóch metrów stał wiatrak. Wiedziałem, w jakiej odległości znajdowała się i "głowa" wiatraka, i jego trzon z podstawą. Nagle, wydawało mi się jakby odległość od głowy zmieniła się o metr. Była przez pół sekundy dalej od nogi. A potem bliżej. Dalej, normalnie, bliżej, normalnie, dalej, normalnie, bliżej, normalnie, dalej, normalnie.... 8)

Nie było to płynne wyginanie, tylko przeskakiwanie co klatkę.

W tym samym pokoju znajdują się dwie ikeowskie lampy ze wzorem paski w poprzek. Owe paski tworzyły jakby strzałki, kręciły się dookoła tych lamp i czasem wyginały w górę i w dół. Słucham najróżniejszej muzyki, chcąc znaleźć coś odpowiedniego do klimatu fazy. Psytrance na razie leży mi najbardziej. Kocham taką kobitkę Reality Test. Tego wieczoru słuchałem numeru "Sapane" i paru innych jej produkcji z wielkim bananem na ryju. Owy numer ma swoją drogą całkiem kwaśny wydźwięk i brzmieniowo, i teledyskowo. Jeśli jeszcze nie kwasiłaś, zapoznaj się z tym numerem. Przenikanie się na obrazie i płynne echo w muzyce sporo kwasu według mnie pokazuje. 

 

 

Przenoszę się do łazienki, do wanny:)

to jedno z moich ulubionych miejsc do ćpania, obecne prawie zawsze 

Odpalam wodę, wychodzę. Szukam na youtube albumu którego przesłucham przez otwarte drzwi. Kiedyś właśnie na neurogroove ktoś polecił Funkadelics - Maggot Brain. Jeśli to czytasz i będziesz jeść kwas i będziesz miał/a okazje go przesłuchać to zrób to, robi furorę. 

Siup do wody!

 

 

Nie zapaliłem światła w łazience, ale nie było ciemno. Przez otwarte z lewej strony drzwi mieszkanie zalewały złociste promienie padające z lamp. Wszystko delikatnie błyszczało, skrzyło się. Było nasycone pięknem i energią. Pierwszy kawałek z płyty Maggot Brain zacinał mój mózg w konstelacji szczęścia. Paliłem papierosa i nie mogłem przywyknąć do piękna którego jestem świadkiem. Drgałem z dźwiękami gitary. Wypełniał mnie głęboki spokój i poczucie spełnienia.

Czekałem na to od tak dawna..

Leżałem w wodzie czterdzieści minut, cały album. Byłem tak pochłonięty muzyką, i was so caught in the moment, że nawet nie wkurwiłem się gdy popularny serwis streamingowy z czerwonym logo zmusił mnie do wstania i przełączenia reklamy.;)

Zapaliłem świeczkę. Płomień i jego cień delikatnie tańczyły po kafelkach ułożonych nad wanną, rozświetlając ściany łazienki kolorami słońca. Byłem w świetnym nastroju. Paliłem papierosy i po prostu cieszyłem się sobą. Jak ludzie mogą mieć badtripy po kwasie?

Po wyjściu była około pierwsza w nocy. Kwas działał super. Postanawiam, że to idealny czas na jointa. Szybko parzę herbatę i kręcę bambimburona. Susz układany w bletce przyciąga moją uwagę - zdaje się delikatnie migrować niczym macki ośmiornicy uwięzione w białej sukni lśniącej i wibrującej jak jezioro w słoneczny dzień. Ruszam do okna, zaciągam się i patrzę na moje miasto. Blok naprzeciwko złożony jest z wielu powtarzających się segmentów; prostokątów i dwóch kwadratów na każdem mieszkanie (balkon i okna.) Całe segmenty zdają się delikatnie zwiększać i zmniejszać, pływać.  Spaliłem połowę (ok 0,3g) i odłożyłem resztę na później. Położyłem się na kanapie.

Siedząc przypomniałem sobie o tym, że fajnie patrzy się na swoje ręce praktycznie na każdej bombie. Tak więc wyciągam przed siebie lewą dłoń i patrzę na opuszek palca wskazującego. Po chwili skupienia dostrzegam jakby dodatkową przestrzeń pomiędzy moim okiem, a światem realnym. Pomiędzy wzrokiem a palcem pojawiła się dodatkowa płaszczyzna. Najpierw była niezapisana, ale wiedziałem, że tam była. Potem w tej płaszczyźnie zaczęły tworzyć się zwiewne lekko zielone kształty. Z każdą sekundą morfowały coraz bardziej, by po około 30 sekundach pokazać mi kilkanaście zielonych oczu ułożonych w trójkąty. Pomyślałem wtedy, że z kwasem trzeba umieć się bawić. Można robić bardzo ciekawe rzeczy, o ile spróbujesz zrozumieć co kwas oferuje. Więc patrzę na ten palec, i poczułem jakby opuszek był przyczepiony niewidzialną linką do tyłu mojego mózgu. Ruszyłem delikatnie palcem do przodu - poczułem ciągnięcie z tyłu czaszki do przodu!! Wow Obróciłem palec, i wraz z nim czułem delikatny nacisk z tyły głowy jakby masował mózg. Wyciągnąłem przed siebie drugą rękę, aby przyczepić do głowy drugi palec. Wydawało mi się, jakby wyciągnięte palce były teraz połączone gryfem/ sztangielką, a w mózgu miałem odbicie tej linii. Jakbym miał w mózgu ścięgno. Więc zacząłem ruszać dłońmi.. rozciągając ścięgna w swoim mózgu. Boże kurwa jaka rozkosz. Nawet nie wiedziałem, że całe życie chciałem przeciągnąć się w swojej głowie. Yassss Naprzeciwko mnie stało biurko. Wiecie jak to z biurkami bywa. Mają kanty, ponieważ blaty są prostokątne.

Prostokątne. No właśnie.

Patrzę na róg najbliżej mnie, i widzę, jak zaczyna... spierdalać. W kierunku dalszego rogu. Centralnie ścianka bliżej mnie zaczyna wyginać się w łuk, a róg "zatrzymał" się w 2/3 odległości. Wzdłuż ścianek  widziałem jakby migrującą strzałkę, zdającą się stale dążyć do spierdalającego rogu.  Zatrzymał jest w cudzysłowie, ponieważ tak naprawdę on jakby cały czas od nowa się tam przedostawał, ale też już tam był. Efekt strzałek spierdalających gdzieś pojawiał się na większości krawędzi dookoła mnie. 

Akcja z tym samym biurkiem. Stoi ono obok "filara", w taki sposób, że "lewego górnego" rogu blatu biurka nie mogę zobaczyć, bo jest za rogiem, za filarem, schowane.

No właśnie. Schowane.

Patrzę na ściankę biurka obok filaru i widzę jak zaczyna spierdalać za filar, delikatnie wyginając mój tor patrzenia i.. o kurwa. widzę co jest za rogiem. moja oś patrzenia wygina się razem z biurkiem, i mogę zobaczyć ten jeden kawałek przestrzeni za rogiem, który bezpośrednio dotyczy biurka!

(gdzie indziej już nie widzę co jest za rogiem:()

Zafascynowany tym faktem siadam przy komputerze, szukam muzyki. Pada na Vegas. 

Muzyka wgniata mnie w fotel. Pierwszy raz słyszę wszystko z tak ogromną ilością detali. Paląc papierosa, po zaciągnięciu dosłownie świszczy mi w uszach od dokładności z którą słyszę. Następną godzinę słucham muzyki. Ogólnie od dziecka jestem związany z tym tematem (szkoła muzyczna, gram na gitarze, mieliśmy z kumplami mini zespół, potem rap i techno) i to było jedno z najmocniejszych doznań jakie miałem w życiu. Poraziło mnie to. 

Na większości krawędzi (ściany, filar, parapet, wzory na abażurach, blat w kuchni) widzę jakby strzałki, jakby krawędzie przesuwały się niczym taśmociąg, jednocześnie wiedząc, że pozostają w tym samym miejscu. 

 

Jest około 3 w nocy. Kwas powoli słabnie, wiec postanawiam rozpalić druga polowe blancika;)

Kładę się na kanapie, rozpalam. Chuj w sąsiadów. Viva la elesda! Tutaj miła niespodzianka. Z każdym buchem, visuale ożywają na nowo, kwitnąć coraz bardziej z każdym buchem. Po kilku daje sobie spokój, ponieważ zaburczało w brzuchu.

Jedzenie po kwasie? this might be fun

Podbijam do lodówki, ale wszystko co widzę w niej gotowego do spożycia sprawia jakiegoś rodzaju wizualne problemy. Ciężko coś zjeść jeśli kręci się w te i we wte, a np. wędlina do pokrojenia posiada żyły które zdają się zapierdalać dookoła mięsa niczym gąsienice. 

Wybór pada na resztę chińczyka z popołudnia - panierowane kotlety, ryż, surówka kręciły się w taki sposób, że nie budziły wymiotów:) Mam swój nawyk, że posiłki w domu je się przy netflixie a konkretniej, przy how i met your mother.

Zasiadam zatem przy biurku, i w towarzystwie głupich żartów rozpoczynam posiłek. Twarze na ekranie wyglądają śmiesznie; jak zielona emotikonka wymiotowania. Czasem wydaje mi się, że widzę trzecie lub nawet czwarte oko na czole lub policzku któregoś z bohaterów. Wspominałem już o tym co się dzieje, gdy na kwasie spojrzysz w lustro? Mnie to nie przeraża, moich znajomych również. Faktycznie, troche szpetna twarz się wydaje gdy brew migruje to wyżej, to znów bliżej ust, a krawędzie szczęki raz formują sześciokąt The Rocka a raz damskie awokado i w sumie to chuj wie jak właściwie wyglądasz hahah

mimo wszystko przyjemnie spędzam obiad w nowym jorku.

Samo jedzenie oceniam fajnie. Smak czuć dobrze, nie mdli i nie ma bloka jak po niektórych dragach. Potem oczywiście papieros:)

 

Hm. 3.30.

Trochę późno, ale też jak wstanę, to już nie będzie. Kurde. Daaaj tego blanta. Palę rozjebany na kanapie, z każdym buchem wizuale rozrastają się.

W pewnym momencie słyszę cichy trzask w kuchennej części mieszkania (1pokoj), odwracam zmieszany głowę. Nic się nie wyjebalo. Za chwile buch, powtórka, jakiś dźwięk z tamtej części. Akcja powtarza się kilka razy w ciągu następnych dwóch minut, wiec postanowiłem że koniec imprezy na dziś. Położyłem się do łóżka z zostawionym netflixem i chyba od razu zasnąłem. Następnego dnia zero przykrych objawów z kategorii dół, deprecha, a jedynie delikatnie pogorszona koncentracja. 

 

Ogólnie nie tylko tripa ale i całą akcję wspominam mega pozytywnie, i do dziś to jedna z najmilej wspominanych podróży. :)

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
21 lat
Set and setting: 
Samotny wieczór i noc w swoim mieszkaniu. Pierwszy kwas:)
Ocena: 
Doświadczenie: 
lsd, mdma, grzyby, mj, dxm, 2cb, benzydamina, alprazolam, koda, candyflip, bxm, pseudoefedryna
natura: 
Dawkowanie: 
lsd - 400 uq - 2 kartony mj - kilka wbitek

Odpowiedzi

Bardzo przyjemny raporcik, też oceniam kwasa w chuuuuj pozytywnie, pozytywność takich doświadczeń jest wręcz nie do opisania. Ahhh aż bym sobie zajebał kartonik lub dwa xD

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media