Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

kwaśna wycieczka czyli godzinny bad trip i wspaniałe doświadczenie

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
1 karton
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nie bałem się kwasu. Okoliczności były piękne, pogoda sprzyjała, towarzystwo tylko jednej skwaszonej osoby.
Wiek:
19 lat
Doświadczenie:
Mj, hasz, extazy, LSD

kwaśna wycieczka czyli godzinny bad trip i wspaniałe doświadczenie

Vitam, z góry narzucmy mi imię Maciek a mojej dziewczynie Wioletta. Tak więc postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę, taką psychodeliczna, planowaliśmy to od dawna a jednak ona miala z tym styczność 1szy raz, ja trzeci ale po ponad rocznym detoxie, nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Nie uważam siebie za doświadczonego w psychodelikach. Same kartony które mieliśmy to byly hoffmany, ona miala takie piękne słoneczko, ja trójkąt illuminati, świetne blottery i nawet one miały te symboliczne znaczenie.. :)
Na tę okazję przygotowałem także pokój, światełka, napisy, odpowiednie światło

No to przechodzimy do wycieczki, nastawienie były bardzo okej choć W. się delikatnie bała.

15:20 aplikacja Hoffmana
16:20 wyjecie PapieRka, pojawiający się celophan i pulsowanie każdego obiektu, wpadli do nas dwaj cumple i raptem przez 20 minut sobie z nimi posiedzielismy, bo jednak różnica stanu trochę zaczęła komplikowac rozmowę i taka chęć POSIADUCHY z nimi, jakaś gadka z F i K, smieszkowanie i rozchodzimy się, wszystko zaczyna nabierać jeszcze większe wdechy.

16:30 Lezymy na podłodze, łóżku czy innym chutku, cieszymy się sobą, bo już było wszystko przyjemniejsze, słuchamy Asapa który się zajebiscie wozi, fale, drgania, cevy i oevy już w większych częstotliwościach, włączenie nuty to misja, ale jakoś dawałem radę patrząc jednym okiem

17,00 wychodzimy z domu chociaż telefon uciekł z 500 razy, myśl czy jest potrzeba plecaka, picia, palenia, wychodzenia z domu (!), ciężko wyjść z domu kiedy srasz się dosłownie o wszystko, że nawet jakiś telefon się pojawi.. w bucie i będzie po nim, także odpowiedzialności jest nawet trochę za wiele
vkoncu idziemy do lasu od tyłu

Jesy niby 17 ale jakieś odgłosy dzikow, ptaków, sąsiadów były tak intensywne, od razu czuć bylo jak to wszystko żyje ale w sumie fuckt że niedługo się sciemni, aii, może jednak przejdziemy się ulica

17.10 Odkąd w sumie opuscilem dom czulem że ktoś na mnie patrzy, albo to był Marcel (mój sąsiad) , albo jakis  sąsiad czy inny Bóg kontrolujący sobie mnie z 5 tysiącami oczu i dźwięków na wszystkich decybelach
No trochę niesvojo, jak wyszliśmy z podwórka byly kolejne herezje, ludzie, samochody, ajj kurwa rozpierdol

17.30 doszliśmy do takiego sklepu  i w sumie byłem pewny że mam nieco za mocno na kontakt z ludźmi i w ogóle innym miejscu niż DOM, herezja przejęła mi mózg i nie potrafiłem myśleć, cieszyć sie, układać zdań i w ogóle rozmawiać

No to wracanko do domu, obraz napierdala już niesamowicie, oprócz fali, widzę jakieś inne drgania i kolejne rozkłady.. wszystkiego
Mielismy wrażenie że ulica jest jakaś popękana i jakaś wyjątkowo żywa, a jeden samochód swoimi światłami i dźwiękami dokłada kolejnych detalow i zlepia ten pokurwiony całokształt, a co dopiero 5 takich samochodów, które się właśnie mijają, z trzech stron (:

17.40

Doszliśmy do domu i jakoś też z kluczem owinelismy całkiem jak normalni ludzie a akurat Marcelek byl obok domu i coś tam heh majstroval, w zamek trafiłem na totalnym farcie

17.50

Lezymy na łóżku

Myslalem że będę mial ulgę bo to już DOM, ale jak się położyłem to nadal czulem taki niepokój, który mnie coraz bardziej rozpierdalal, w tym pokoju..

W. ewidentnie najmocniejszy stan właściwie ja już obok sklepu czułem że będzie KURWA NIELATWO
Poznalem już limit wagi kolejnych myśli w mojej głowie. Cały dom żył, oddychal, wydawal różne dźwięki, a do tego jebana cisza, bo ciężko było włączyć muzykę, każda pojedyncza literka zaczęła się ruszać  i mi po prostu wszystkie spierdalaly w momencie próby napisania czegokolwiek na tel, nie mogłem się na niczym skupić tylko na jakichś lękach przed trzecią osobą
Ta jebana cisza dala mi tylko manewr w głowie żeby sobie kolejne pojebane mysli układać, widziałem że W. już się tego bardzo boi, momentami się zasłania kołdrą tak jakby uniknąć czegoś, ja też nie czuje spokoju już kurwa od dobrej godzinki, bałem się o nią i o siebie +narastajacy niepokój i tu się zaczyna chyba szczyt

18:00

Czyli mialem swoje myśli, Wioletty i Domu, wszystko w głowie i tak mnie tylko uplywajacy czas zadowalal bo wiedziałem że mocniej nie powinno być

Mózg mi się wyłączyl, myślałem albo staralem się myslec nad jakimś tematem do rozmowy, ee, muzyka, ale nic się w głowie nie przetwarzalo, nie wiedziałem nic ani jaki jestem w 'trzezwej postaci' nie mogłem wyobrazić sobie.. Siebie,
Oczywiście W. się tylko liczyła i ja bo to widziałem, a nie myslalem, wiedziałem ze jest

Teraz przyszla myśl że mogę stracic to wszystko, jeśli mi się coś stanie albo jej, obydwoje jesteśmy za to odpowiedzialni i trzeba szanować życie, bo wszystko docenia się bardziej jak się straci, a czułem że wystawiłem świat na jakieś ryzyko, ten swój

Szukalem wspólnych cech z W., jakichś nut których sluchalismy razem ale nic mi nie przychodzi do głowy, żadna sytuacja, nawet jakas mało SZCZEGÓLNA, 0 PAMIĘCI

BALEM SIĘ ŻE POMYLIŁEM RZECZYWISTOŚCI, NO BO CO JA MAM WSPÓLNEGO Z TYM CO WIDZE JEŚLI TYLKO WZROKOWO TO JAKOŚ POZNAJE, A MYŚLI DOTYCZĄCEJ TEGO CO WIDZĘ NIE MA ANI JEDNEJ, PO PROSTU JA WIDZĘ ALE TEGO NIE ROZUMIEM, CZUŁEM ŻE MOGĘ STRACIC TO CO WIDZĘ I WTEDY BYM ZABURZYL CALY PORZĄDEK, SKONCZYLO BY SIĘ WSZYSTKO DLATEGO SZUKALEM Tej INFORMACJI, CZEGOKOLWIEK CO KOJARZĘ ZE SOBA I TU JUŻ SIĘ NASUWALY JAKIEŚ NUTY KTÓRYCH TEKST I MUZYKA MI POMAGAŁY

Powoli zaczalem ogarniać jaki mam cel w życiu, kto ma dla mnie wartość i dla kogo ja.

Myślami wracałem do siebie a to wszystko podkreślał zaginajacy się na kilka sposób pokój, nie tylko w kątach, zacząłem poznawać samego siebie

18:30

Jak już zacząłem mniej więcej ogarniać i pozbylem się stresu, postanowiłem skręcić blunta, patrząc na to że znalezienie bletek, fajki i zapalniczki mi zabrało trochę czasu, no to skręcenie wydawało się jebanym challengem.
Nie czułem tak naprawdę jak trzymam ustnik a jak chciałem go z bliska obejrzeć to mi się zaginal na każdy możliwy sposób, nawet nie mogłem stwierdzić czy ten blant jest spoko czy raczej taka sredniavka, czy ustnik jest szczupły a może nieco szeroki..

18:45

Zaczęliśmy rozpalac go z Wioletta oglądając teledyski Asapa bo były zajebiscie klimatyczne, oczywiście L$D, Peso, Purple Swag, Yambordhini High, wybitne klimaty na kwas. :)
W momencie jarania go uświadomiłem sobie ze blant nie jest taki zły i w sumie zajebiscie się czułem z faktem że w ogóle się tego podjąłem i to z takim sukcesem.

Miałem zajebista ochote w sumie na wszystko, nic mi nie przeszkadzało, miałem na gastro zajebiste żelki, chrupy i chui vie co jeszcze
Jaralem się dotykiem, wszystko było takie miękkie i przyjemne a ja do tego skwaszony i zjarany i z najważniejszą dla mnie osóbka na świecie, bajka :)

19:00

Minely już dobre godzinki ale nic nie schodzilo, zajebiscie się czułem z tym faktem bo nie czułem takiego niedosytu jak po pixie
Wtedy zamienilismy się w dzieci, zaczęliśmy rzucać zelkami i czymkolwiek miękkim i śmiesznym mając wyjebane na to czy to trzeba będzie sprzątać itd, liczy się tu i teraz a swojego poczucia humoru z tamtej chwili nawet nie opiszę, śmiałem się ze wszystkiego

19:30

Blant nas zapakowal w paczkę i wysłał kurierem LSD do kuchni bo tam się znajdowała Nutella i inne ciekawe itemy, aż szkoda było opuszczać mój Ro0m bo tam była muzyka, klimacik, łóżko, wszystko KurVa:)

Poszliśmy, zrobiliśmy, wróciliśmy, zjedliśmy i to z jakim smakiem..

20:00

Caly czas czułem ten psychodeliczny stan, nie martwiłem się niczym, czas nie miał większego znaczenia bo nic z nas nie schodzilo, a właściwie wcale się nie bałem tego trzeźwego stanu, czułem że swoje przeżyłem i nadal to czuję, a w końcu oprócz tego co mam w głowie, mam jeszcze to co oglądam na codzień, Wiolette. :)

Później oglądaliśmy teledyski, cieszylismy się sobą i tak do jakiejś północy, bo W. udało się usnac, a ja siedziałem do 3 i tak wracałem myślami do całej wycieczki żeby to potem przepisać do notatnika.

 

Godzinny bad trip bo tak interpretuje taki stan także mi pomógł i wniosl swoje, następnym razem wybiorę las o wcześniejszej porze :) 

Piszcie co myślicie o moim tripie, z początku chciałem go napisać dla siebie a jakoś się odawazylem przesłać go dalej a więc mamy mojego 1szego tripa. To jednak jest z mojej perspektywy, jeśli się przyjmie to wleci drugi ze strony Wioletty. Oby szczegółow nie napisało się za dość.. :) 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
19 lat
Set and setting: 
Nie bałem się kwasu. Okoliczności były piękne, pogoda sprzyjała, towarzystwo tylko jednej skwaszonej osoby.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Mj, hasz, extazy, LSD
Dawkowanie: 
1 karton
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media