Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

kwas i pierwszy raz.

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
100µg
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Dobre nastawienie, dość spory zasób informacji, lekkie podenerwowanie połączone z euforią.
Załadowanie kartonika przed zakupami w Biedronce poprzedzającymi domówkę połączoną z grillem. Wraz ze mną moi przyjaciele, dziewczyna, praktycznie sami swoi.
Miejsce: Stary, zniszczony duży dom + ogród, też dość spory. Oczko wodne, kwiaty, rośliny, drzewa a za tym wszystkim garaż z małym warsztatem.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
2 lata palenia THC.

raporty szymonkus

kwas i pierwszy raz.

To mój pierwszy raport, proszę o wyrozumiałość.

175cm, 66kg

Mam dobrego kumpla, który tak jak ja interesuje się różnymi psychodelikami. Po jakimś tam znaczącym doświadczeniu z paleniem trawy zdecydowaliśmy się na kwas. Kolega - nazwijmy go Patryk, zamówił 5 kartoników po 100µg które przyjechały do nas z Holandii. Z góry uprzedzam pytania - kwas zdobyty na silkroad.onion (ogarnięci będą wiedzieć). Kiedy w końcu przesyłka dotarła długo myśleliśmy nad miejscem, czasem i okolicznościami które będą dogodne do pierwszego razu (tutaj powinienem nadmienić że kolega też pierwszy raz) i wtedy nadarzyła się okazja, a mianowicie domówka którą urządzał mój dobry kolega - nazwijmy go Dawid. 

Kiedy w końcu nadszedł dzień domówki, zmierzyliśmy z moją ukochaną w stronę dworca by odebrać przyjezdnych. Przywitaliśmy się, część poszła do Biedronki kupić jakieś piwko, jedzenie itd. a my rozpakowaliśmy przesyłkę i pod Żabką wzieliśmy kartoniki na język, nawet sobie zdjęcie zrobiliśmy! My, tzn; Ja, Patryk, Dziewczyna i kolega którego nazwijmy Maciek. Lekko zdziwił mnie gorzki posmak, sądziłem że w żaden sposób nie odczuje smaku, a jednak. (16:00)

Kończąc zakupy i nastawiając sobie stoper na godzinę, kiedy według Patryka który jest bardziej obeznany w temacie powinno nam coś być. Droga mineła szybko, chociaż mieliśmy do przejścia jakieś 2km. (16.20) 

Piwko powędrowało do lodówki wraz z innymi alkoholami i udaliśmy rozsiąść się do altanki otoczonej krzakami. Bardzo ponure miejsce, przyciemnione przez rośliny oplatające całą budowę altanki. Na stole piwo, pół-metrowe bongo, jakaś barmańska. Wszyscy siedzą, kolega Filip gra na gitarze, całkiem miło. Spoglądam na timer, zostało jakieś 15 minut, spoglądam na dziewczynę, twarz taka lekko zaczerwieniona, widzę że coś się dzieje, pytam a ona odpowiada mi tylko:

-2/10

No okej, nie przejmuje się, siedzę dalej. Pada hasło "Trawa", okej, rzucam na stół 10zł, a co mi tam, będzie na wieczór. (17:15)

Organizator imprezy poszedł po trawę, ja spijam sobie z Patrykiem piwo, siedzimy, rozmawiamy. Podchodzę do ukochanej:

- I jak tam?

- jakbym wypaliła trochę. Takie zaburzenie percepcji

- mnie już też trochę zaczyna ćmić. 

Patryk mówi że mu jeszcze nic nie jest. Pomysł: - czas coś zjeść! No to wrzucamy kiełbase na grilla, idziemy po chleb i ketchup. Czuje dziwne mrowienie, ale nic szczególnego, po prostu trochę dziwnie mi się zrobiło, jak po małym buchu trawy. Wchodzimy po schodach do góry, moja połówka patrzy na poręcz, robi dziwny wyraz twarzy ale nie zatrzymuje się i idziemy dalej, wracamy i wchodzimy do altanki. Siadam do Maćka, gadam z nim chwilę, mówi że nic nie czuję, mówię o swoich odczuciach które w gruncie rzeczy jakieś tam są, ale nie powalające. (17.30)

Faza się rozkręca, idę z ukochaną na trawę, siadamy, rozmawiamy. Kolory mi się troszkę wyostrzają, ale bez jakichś super zjawisk. Szczerze to liczyłem na to że właśnie wrażenia wizualne będą mocne - niestety. Przychodzi do nas Patryk, kładziemy się na trawę, rozmawiamy. Przyjemnie; trawa dotyka mojego ciała, bardzo mnie to odpręża. Idziemy po kiełbase, pakujemy ją w bułkę i jemy. Patryk dzieli się ze mną, widzę po nim że kwas zaczyna działać. Jemy jedną bułkę z kiełbasą, dzielimy się nią. Podoba mi się to, lubie Patryka, szanuje go jako osobę, dziś jakoś bardziej. Kończymy jeść, przychodzą chłopaki z zielskiem. Ja i Patryk odmawiamy, nie chcemy palić teraz, Maciek decyduje się. Idę z nimi pod dość spory krzew i rozpalam im butle, ogólnie dość lubie zapach trawy, ten mi nie odpowiada ani trochę. Potem kręcimy dwa wiadra w oczku wodnym, fajna zabawa. W czasie gdy wykonujemy te czynności moja faza cały czas się nasila. Kolory wyostrzają się lekko, jestem bardzo szczęśliwy. Chcę dotykać trawy, chce się w niej tarzać (co 5 minut później robię razem z ukochaną)(18.20)

Mam wrażenie że to apogeum, leżę na trawie, czuje każde źdźbło dotykające mojej skóry, oddycham głęboko, każdy oddech sprawia mi przyjemność, jest taki czysty i przyjemny. Wzrokiem szukam Maćka, podchodzę do altanki, patrzę na niego. Słuchawki na uszach, spięte włosy, trzyma w rękach poduszkę którą obmacuje z każdej strony. Nie do końca rozumiem co on robi, także siadam obok i przyglądam się. Proszę go o wyjęcie słuchawek i puszczenie głośno jakiegoś kawałka Misfits - kapeli którą obaj lubimy. On słucha mnie i pokazuje mi poduszkę, mówi że tam są łebki małych smoczków, że to są ich miasta a on je przeciera rękoma. Ja nic takiego nie widzę, ale biorę poduszkę w rękę, zaginam ją tak by jej obszar był miejszy po czym puszczam. Ogromną frajdę sprawia mi patrzenie na to jak poduszka rośnie w moich dłoniach. Wracam do Patryka i ukochanej, leżą na trawie, rozmawiają. Jestem szczęśliwy, biore dziewczynę, podchodzimy do drzewa, ona pokazuje mi słońce które prześwituje przez gałęzie. Strasznie udzieliło jej się fazowanie. Zamykam oczy i otwieram i w tym momencie moja dusza wychodzi z ciała, obkrąża mnie i wraca spowrotem. Wrażenie trwało może 1,5 sekundy, trochę się zdziwiłem, powiedziałem o tym jej, ona uśmiecheła się i pocałowała mnie w usta. To też przyprawiło mnie o niezły zawrót głowy, czułem każdy skrawek jej ust na swoich.

- Przepraszam, nie mogę tak stać, albo idziesz ze mną albo idę sam.

Olała mnie i została na trawie, ja nie mogę stać, muszę chodzić. Jestem pełen energi, przez cały czas mam wrażenie czystości umysłu. Idę do domu, wchodzę po schodach, idę do kuchnii. Spotykam Marcina, kolegę który palił trawę, strasznie słabo wygląda, chyba wymiotował. Nagle czuje że coś dotyka moich nóg, cholera! Patrzę, zwykły czarny kot. Kot Dawida. Biorę go na ręce, siadam na krześle i przyglądam się. Głaszcze go lekko i patrzę mu w oczy, zaczynam do niego mówić:

- Jesteś piękny, ale widać że jesteś stary i zmęczony życiem. 

Marcin śmieje się ze mnie, schodzę na dół. (19:30)

Patryk jest w innym wymiarze, patrzy na chmury, drzewa, błądzi wzrokiem i śmieje się obłąkańczo. Udziela mi się jego nastrój i zaczynam zwiedzać ogród, w pewnym momencie spotykam Macieja, bierzemy Patryka i idziemy do garażu z warsztatem. Tam jest taki mały wychodek przylegający do ściany, wchodzimy tam i patrzymy w lustro. Spodziewałem się jakichś fajnych efektów, niestety nic, normalnie odbicie mojej naćpanej mordy. Za to Maciek odpływa patrząc w swoje oczy. Rozpiera mnie energia - wchodzę na drzewo, ciesze się i wołam żeby patrzeli na mnie, Patryk robi mi zdjęcie. Ukochana chce coś zjeść. (20:00), idziemy do kuchni, po drodze ona zatrzymuje się by przyjrzeć się poręczy.

- Widzisz to? Ten układ krwionośny?

Śmieje się i całuję ją w czoło.

- Przesadzasz.

- Nie, zobacz! on pnie się do góry, tak jak my idziemy.

Podążyliśmy szlakiem układu, dotraliśmy do kuchni. Towarzystwo zaczeło się zwijać do domu, ktoś odpalił Xboxa 360, ktoś komputer puszczając muzykę, wszyscy rozproszyli się. My poszliśmy zjeść. Jedzenie nie sprawiło mi żadnych doświadczeń, byłem po prostu głodny. Idziemy na balkon, na której balustradzie stoją kwiaty. Podchodzę, oglądam je, widzę ich wnętrze, strasznie mi się podoba. Nie mają zapachu, trochę się zawiodłem. Kolejny kwiat ma fioletowe włoski na całej powierzchni, tutaj trochę poczułem się mentalnie zniszczony. Wydawały mi się strasznie dziwnie, nienaturalne, Patryk podzielił moje zdanie. (21:00)

Reszta wieczóru upłyneła na chodzeniu i oglądaniu domu, wszystkim bardzo przypadł do gustu ten stary budynek, potem zapaliłem trawkę i poczułem się bardziej zjarany, chociaż do 00:04 ćmiło mnie tak trochę LSD. 

Podsumowanie tripa:

- Wrażenie szczęścia

- Czystość umysłu

- Dość spora aktywność

- Powiązanie z florą i ogólnie całą przyrodą

- Zawężenie więzi z biorącymi 

Po wszystkim byłem dość zmęczony. 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Dobre nastawienie, dość spory zasób informacji, lekkie podenerwowanie połączone z euforią. Załadowanie kartonika przed zakupami w Biedronce poprzedzającymi domówkę połączoną z grillem. Wraz ze mną moi przyjaciele, dziewczyna, praktycznie sami swoi. Miejsce: Stary, zniszczony duży dom + ogród, też dość spory. Oczko wodne, kwiaty, rośliny, drzewa a za tym wszystkim garaż z małym warsztatem.
Ocena: 
Doświadczenie: 
2 lata palenia THC.
Dawkowanie: 
100µg
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media