Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

mój pierwszy raz z zielarstwem

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
Jeden gibon na 5, wziąłem wtedy ok. 6 buchów
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Zdecydowałem się, ze względu na problemy w domu, samo jednak nastawienie było pozytywne, z drugiej strony bałem się jakichś efektów ubocznych typu halucynacje.
Doświadczenie:
Tylko tytoń i alkohol

raporty chwialekpl1337

mój pierwszy raz z zielarstwem

Całość zaczęła się 30 kwietnia ubiegłego roku. Chociaż w sumie trochę wcześniej, bo 29 dnia tego miesiąca dostałem propozycję. Zaczęło się od wagarów i graniu u kolegi w fife. Był tam też jeszcze jeden, który zaproponował mi "palitko". Gorliwie odmawiałem, jednak kolejnego dnia po dostaniu ostrej reprymendy od matki zadzwoniłem z pytaniem: "Aktualna propozycja?". On odpowiedział, że tak, dogadaliśmy się w kwestii pieniężnej (która wyniosła mnie aż 15zł) i umówiliśmy się w znanym nam obu miejscu.

Był to ciepły dzień, wręcz idealny na pierwszą styczność z nielegalną substancją. Pognałem więc w umówione miejsce, gdzie zastałem kilku ziomków: K - organizatora (wcześniej wspominany koleżka), S - znajomy, co prawda rok młodszy ale już wtedy miał doświadcznie z innymi twardymi narkotykami, C - kolejny znajomy, z którym w zasadzie wcześniej miałem tylko kontakt w szkole (siema-siema), R - random, ponieważ jakaś nowa mi osoba i w sumie nie pamiętam jak się nazywa. Na miejscu wszyscy z nich byli już po jednym gibonie, więc kiedy zaczęli kręcić drugiego zachowywali się jak paralici, a w dodatku ciągle się śmiali. Byłem trochę podekscytowany, ale też bałem się negatywnych efektów (np.: halucynacji, ale potem dowiedziałem się na sobie, że takie coś po ganjy to tylko propaganda). Skręcili bata i poszliśmy w bardziej ustronne miejsce. Ustawiliśmy się w kółko. K odpalił jointa, wtedy pierwszy raz poczułem ten wspaniały zapach. Zaczął podawać dalej, aż w końcu doszło do mnie. Wziąłem bucha jak bym palił papierosa i zacząłem kaszleć. Wtedy S mi poradził, żebym brał nieco mniejsze strzały. Podczas brania drugiego buszka usłyszałem też: "Ale trzymaj to długo w płucach!". Jak usłyszałem, tak zrobiłem. Umowa była typowa, "po 3", więc jeszcze raz zadelektowałem się nowo poznanym smakiem i podałem dalej. Potem była druga kolejka, S mi pokazał też jak się bierze "shota". Poszliśmy na pobliski plac zabaw i wtedy zacząłem odczuwać pierwsze efekty działania THC. Ogarnął mnie spokój, przestałem myśleć o problemach, czułem lekką euforię, a dzieci bawiące się na placu zabaw były w moim odczuciu bardzo głośne. Usiedliśmy na ławce i wtedy zaczęło się właściwe działanie. Poczułem straszną suchość w ustach, ale tak zacząłem się z tego śmiać, że nie mogłem tego nikomu powiedzieć. Dopiero po jakiejś minucie na chwilę się uspokoiłem. Po ujawnieniu mojego problemu R zaproponował pójść do jakiegoś sklepu. Jako iż miałem jeszcze trochę gotówki - zgodziłem się. Podczas 15-minutowej drogi, która dla mnie wydawała się trwać kilka godzin poczułem pierwszego w życiu paca - nigdy nie czułem się tak głodny. Po zakupach, które zakończyły się na butelce wody i paczce chipsów K powiedział, że moje oczy chyba przekraczają w tym momencie orbitę Saturna. Nie za bardzo ogarniałem o co chodzi, po chwili zdecydowałem się jednak wyjąć telefon i zobaczyć w aparacie jak wyglądam. Nie kłamał - moje oczy były bardzo małe, jak u azjatów. Szybko jednak chęć na coś do jedzenia przyćmiła moje myśli o wyglądzie, więc trzęsącą się ręką schowałem telefon do kieszeni i zacząłem jeść i pić.

W tym momencie moja pamięć zaczęła zawodzić, pamiętam tylko wyrywkowo kilka wydarzeń. Myślę, że najważniejsze z nich (przynajmniej dla mnie) było to, że oferowano mi za darmo amfetaminę (którą zwykło się w naszych rejonach nazywać per andrzej), i odmówiłem - w sumie do teraz nie "spróbowałem" tego chemicznego specyfiku. Posiedziałem z nimi jeszcze kilkanaście minut, po czym ogarnęła mnie senność. Pożegnałem się i poszedłem do domu. Podczas drogi powrotnej czas nadal mi się dłużył, więc kiedy po powrocie zobaczyłem na zegarku, że szedłem tylko kilka minut byłem wręcz zaszokowany. Wszedłem do toalety w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych, a przy okazji zobaczenia siebie w lustrze (byłem tak rozleniwiony, że nie chciało mi się nawet telefonu wyciągnąć). Moje oczy wtedy już powoli wracały do normy. Wszedłem do swojego pokoju i chwyciłem za stojącą na biurku butelkę z colą, której wypiłem chyba litr na raz. Potem jeszcze zjadłem jakieś batony, które leżały na szafce obok łóżka, położyłem się, włączyłem muzykę i po prostu to było coś pięknego. Jeszcze nigdy w życiu muzyka nie brzmiała tak pięknie, rap bujał jak nigdy dotąd. I w sumie tutaj powoli zmierzamy do końca relacji, bo leżąć i słuchałem muzyki zasnąłem. Spałem wtedy 16 godzin, wstałem bardzo wypoczęty, lecz smutny. Niestety ja jestem osobą bardzo podatną na używki, więc już po pierwszym gibkim miałem typowe objawy zespołu abstynencyjnego dla kanabinoli - chęć powtórki, drażliwość, lekka nadpotliwość i troszkę wyższa temperatura ciała.

Tak otwarła się dla mnie furtka do świata narkotyków - poza zielonym jedynie styczność miałem z syntetycznym haszem i dopalaczami, jednak po razie z tymi śmieciami uznałem, że wolę przyjarać naturalną trawkę. Zmieniło to również moje poglądy na prawo i ludzi, którzy palą. Wcześniej miałem ich za ćpunów, dla których nie ma ratunku, jednak sam się przekonałem, że ganja to nie jest zły narkotyk (oczywiście nikogo nie zachęcam ani nie namawiam do brania). Później dalej spotykaliśmy się w nieco innym gronie na weed, przeważnie raz na tydzień. 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Set and setting: 
Zdecydowałem się, ze względu na problemy w domu, samo jednak nastawienie było pozytywne, z drugiej strony bałem się jakichś efektów ubocznych typu halucynacje.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Tylko tytoń i alkohol
Dawkowanie: 
Jeden gibon na 5, wziąłem wtedy ok. 6 buchów
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media