Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

„zawitał mati, na szczęście czuwała marry"

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Chemia:
Dawkowanie:
ok 200mg mefedronu i 0,5g marihuany łącznie.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nie planowałem tego kompletnie, do późnego wieczora nie wiedziałem w jaki sposób będzie mi dane spędzić dzisiejszą noc.
Po 6 godzinach snu i całym dniu palenia skuna (łącznie ok 1g w godzinach 14-21). Ogólne samopoczucie - bardzo dobre.
Czas i miejsce:
23:00, sam w domu.
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
-Marihuana (często)
-Alkohol (bardzo rzadko)
-Leki SSRI, neuroleptyki.

„zawitał mati, na szczęście czuwała marry"

Całkiem spontanicznie miałem okazje mieć trochę mefa. Moje podejście do walenia po nosie jest jednoznaczne — od zawsze mnie to brzydziło. Straciłem przez to bliskie mi osoby (one popłynęły z tematem). Parę lat temu koledzy sobie kupili matiego na spróbowanie. Kiedy dostali to do rąk, usłyszeli „do zobaczenia za pół godziny“. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, o co chodziło i co ich czeka. Po 30 minutach zadzwonili po drugie tyle. Taka wstępna anegdotka z życia.

 

Ale stało się. Od zawsze wiedziałem, że jak kiedyś w końcu skuszę się tego spróbować, to mam mieć do tego podejście — raz na spróbowanie i koniec. Może się konus wydawać to złudne i naiwne lub ze każdy tak mówi, ale przez to co w życiu widziałem, mam świadomość jak łatwo można się w tym temacie zatracić.

 

Godzina 23:00

 

Właśnie skończyłem czytać Hyperreal, aby doinformować się nieco bardziej na temat posiadanego specyfiku. Około godziny temu jadłem małą kolację. Kruszę — na początek bardzo mało. Ciężko mi dokładnie powiedzieć, ale jakieś 50 mg. Wiem, że w taki sposób drastycznie obniżyłem możliwość na mocniejsze efekty, ale wolałem najpierw delikatnie poznać, jak to działa. Po 2 minutach jest mi o wiele lżej. Wszystko nasila się z każdą sekundą. Czuje się coraz bardziej trzeźwy i żywy. Naprawdę mnie to zaskakuje i na obecną chwilę jakoś dziwnie mnie cieszy i fascynuje. Jakby codzienność była zamulona. Spowodowane jest to raczej przez wcześniejsze palenie trawy. Czuje się teraz trzeźwy jak nigdy wcześniej. Łatwiej mi się myśli, dostrzegam jakby więcej, mój ruch i wzrok jest szybszy i dokładniejszy. Myśli szybkie, krótkie i zarazem treściwe Mimo tego kompletnie nie mam ochoty skupiać się i zajmować czymkolwiek konkretnym.

 

23:20

 

Działanie już mnie tak nie zaskakuje, a efekty przestają się rozkręcać. Czuje się bardzo dobrze, ale pozostaje niedosyt. Jako że poczułem się pewniej — biorę znowu. Tym razem trochę więcej. Jest jeszcze lepiej. Czuje się trochę jak robot — mam ochotę wykonywać monotonne czynności w szybkim tempie. Może bez przesady, ale po prostu myślę sobie, że to właśnie chciałbym w tej chwili robić. Po chwili dalej czuć niedosyt. Pojawia się myśl, żeby zapalić lufę. Tak też robię. Ściągam całą na raz, bo dosłownie nie czuje jakiegokolwiek dymu. Zioło klepnęło jak nigdy. Nie mam na myśli, że mocno, tylko w inny sposób, spotęgowało efekty matiego. Rozkładam się na łóżku i szukam jakiej muzyki posłuchać. Ogarnia mnie mocny relax, zarówno psychiczny, jak i fizyczny. Brak jakiegokolwiek dyskomfortu lub bólu. Bardzo przyjemnie pali mi się elektryka — czuć jedynie lekki smak olejku w ustach i takie jakby opóźnione uderzenie nikotyny w płucach.

 

23:45

 

Co 10 minut patrzę na godzinę i zaskakuje mnie jak za każdym razem czas tak wolno płynie, każde 10 minut wydaje się jak pół godziny. Decyduje się na typowo vixiarski mix z yt. Po chwili czuje się dosłownie ogłupiony tą muzyką, ale jest to przyjemne, mimo ze nie czuje w tej muzyce nic szczególnego, żadnych emocji czy sztuki. Ciepło i przyjemne wibracje rozchodzą się przez całe moje ciało od środka i płyną wszędzie. Palę kolejną lufę. Tym razem czuje osobno jej działanie, jest to bardzo dziwne uczucie. Mam wrażenie, że mogę kontrolować dwie fazy. Zatapiam się w sobie — czuje, że leże w głębi mojego ciała jakby stało się ono dla mnie jakąś foremką. Po paru minutach nie jestem w stanie się ruszyć i oderwać od muzyki. Te mózgotrzepy po prostu grają sobie w pingponga w mojej głowie. Oddaje się temu bezwarunkowo.

 

03:00

 

Myślę sobie, że to już chyba koniec. Po dwugodzinnym słuchaniu muzyki rozładował mi się telefon. Cisza. Kompletna cisza. Uświadamiam sobie, że po tym „transie“ nie czuje kończyn. Mam wrażenie, że ręce i nogi roztopiły się, tworząc jedność z otoczeniem. Leżę jak świeżo wylany gorący asfalt. Myśli nieco wracają, a ja rozglądam się po pokoju. Myślę sobie: czy to zjazd? Skończyło się działanie matiego, ale pozostałem w tak zrelaksowanej formie i jest mi na tyle wygodnie, że nie mogę się ruszyć totalnie. Gdyby nie chęć podłączenia telefonu do ładowarki mógłbym tak leżeć i leżeć. Kiedy postanawiam się podnieść, wydarzyła się komiczna sytuacja — odliczam sobie do trzech, żeby zrobić jakikolwiek ruch, ale nie daje rady się przełamać, jakby blokowała mnie do tego jakaś bariera psychiczna, ale jest mi tak dobrze, a czas leci tak wolno, że jeszcze chyba poleżę. Nigdy w życiu nie byłem tak zrelaksowany fizycznie. Oczywiście leżę cały zalany potem, ale czuje się z tym dobrze, jakby właśnie moje ciało oczyściło się ze wszelkich toksyn, mając świadomość, że w praktyce jest wręcz przeciwnie.

 

3:30

 

Po paru absurdalnych próbach przełamania się z tego letargu udaję mi się podnieść na nogi. Czuję się super zrelaksowany. To już mógłby być koniec, ale oczywiście, jako że ta noc jest poświęcona matiemu, a mam ogromną ochotę na pisanie tego raportu — kruszę na raz drugie tyle, co łącznie tej nocy. Nie zadziałało nawet w połowie tak dobrze, jak na początku. Mam na myśli, że efekty niczym już nie zaskakują. Jednak cel osiągnięty — pisanie pod wpływem mefy to coś pięknego. Nie zastanawiam się nawet nad tekstem — czy jest przejrzysty, czy są błędy lub czy coś może być niezrozumiałe. Po prostu piszę, jak robot piszę wszystko, co pomyślę, nic nie zmieniając. Nie zwalniam tempa ani na chwilę. Mam wrażenie, że wszystko się robi za mnie — ekran z lekkością sam zapełnia się tekstem. Cały tekst do tej pory napisałem pod wpływem, w niecałe 10 minut. Oczywiście ostateczną formę przeczytałem i ubrałem w słowa na trzeźwo, usuwając też niektóre fragmenty, takie jak niedokończone myśli, powtórzenia itp.

 

5:00

Pale samo zioło przed snem (tej nocy już łącznie 0,5g). Nie mam ochoty jeszcze zasypiać. Słucham muzyki przy otwartym oknie, delektując się widokiem i ciepłem budzącego się zza budynków słońca. Przyjemnie mi się patrzy na wszystko, ale bez jakichkolwiek efektów wizualnych.

 

12:00

 

Budzę się. (spałem 5h). Fizycznie czuje zajebiście, psychicznie jestem zmieszany. Czuje chęć na mateusza, więc pale trochę zioła. Nie mam ochoty jeść, a wiem że przez ostatnią dobę jadłem bardzo mało.

 

17:00

 

Wychodzę spotkać się z ludźmi. Docieram na miejsce, przywitany jointem :) Dobra atmosfera, padają jakieś i rozkminki, i żarty. Nawet nie myślę już o mefie. Momentami dopada mnie depersonalizacja lub ogólne odrealnienie, wrażenie bycia we śnie, ale mam też wrażenie, że zioło mocnej na mnie działa dzisiaj, a w dodatku jest bardzo gorąco. Życie powoli wraca do normy.

 

21:00

 

Mój najlepszy przyjaciel chce się spotkać i pogadać wieczorkiem. Na myśl o spotkaniu i podzieleniu się z nim moimi świeżymi przeżyciami zmęczenie przechodzi.

 

Dokładnie +48h od pierwszego przyjęcia mefa

 

Dopiero teraz czuje się w pełni normalnie. Czekałem, żeby dopisać, jak będę się czuł po drugiej dobie, bo nie ukrywam, że przez większość tego czasu nachodziły myśli o matim i czułem się od niego uzależniony od pierwszej minuty.

 

+72h

 

Sen, apetyt, sprawność fizyczna, ciśnienie itp. wszystko w normie, brak chęci na matiego.

 

Podsumowanie

 

Od mefa bardzo łatwo idzie się uzależnić — tym bardziej nie mając świadomości, jak działa uzależnienie, będąc w gorszym stanie psychicznym lub po prostu naiwnym. Jestem pewien, że próbując tego w młodszym wieku — jak niestety zrobili to moi byli przyjaciele, skończyłbym jak oni. Tyle razy słyszałem od różnych ludzi, żeby nigdy tego nawet nie próbować, ale póki człowiek sam nie doświadczy, nie będzie widział, czemu tak mówili. Rozumiem teraz ludzi, którzy kochają ten specyfik, jednocześnie tak samo bardzo go nienawidząc. Mef jest obłędnie dobry (po czasie używania na pewno to tak ładnie nie wygląda, co można wywnioskować z raportów osób bardziej w tym doświadczonych) jednak moje podejście (tylko próbuję, nie używam) pozostaje niezmienne. Dobrze, że mam Marry, która zawsze przygarnie mnie pod swoje opiekuńcze skrzydła, niosąc ukojenie od wszystkiego, co złe. Apeluje więc do wszystkich o podchodzenie do substancji psychoaktywnych z głową lub niepodchodzenie do nich w ogóle! Miłego dnia wszystkim życzę :)

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
20 lat
Set and setting: 
Nie planowałem tego kompletnie, do późnego wieczora nie wiedziałem w jaki sposób będzie mi dane spędzić dzisiejszą noc. Po 6 godzinach snu i całym dniu palenia skuna (łącznie ok 1g w godzinach 14-21). Ogólne samopoczucie - bardzo dobre. Czas i miejsce: 23:00, sam w domu.
Ocena: 
Doświadczenie: 
-Marihuana (często) -Alkohol (bardzo rzadko) -Leki SSRI, neuroleptyki.
natura: 
chemia: 
Dawkowanie: 
ok 200mg mefedronu i 0,5g marihuany łącznie.
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media